Mateusz Miłosz Michaliszyn

Jak zaczęła się twoja przygoda z projektowaniem?

Na początku zajmowałem się wnętrzami. Jestem po architekturze wnętrz. Z biegiem czasu zaczęło mnie kręcić szyciem ubrań. Zacząłem szyć dla siebie czy dla znajomych. Typowy handmade. Później ktoś tam to zauważył u znajomego i tak od słowa do słowa, pocztą pantoflową rozeszła się informacja, że szyję ciuchy. Cztery lata temu powstała pierwsza poważna kolekcja. Spróbowałem też swoich sił w programie „Projektanci na start”. Dostałem się tam do drugiego etapu. I byłem bardzo z siebie dumny. Tym bardziej, że jestem samoukiem. Cięcia wykrojów nauczyłem się w zaledwie tydzień.

No właśnie… nauka szycia przyszła sama z siebie?

Wszystkiego nauczyłem się sam. Nie skończyłem szkoły projektowania ubioru. Początki były takie, że przerabiałem ubrania kupowane w sieciówkach. Dorabiałem, przerabiałem i tworzyłem własne konstrukcje. Teraz uszycie t-shirtu zajmuje mi niewiele czasu.

Lepiej czujesz się w takich rzeczach „basicowych”? Twoja marka to jednak typowy streetwear.

#momidesign to moda basicowa z mały twistem w postaci przeszyć, pasów i doboru materiałów czy kolorów co stanowi DNA marki. Zależy mi na tym, żeby jak ktoś zobaczy mój projekt wiedział, że to wyszło właśnie z mojej pracowni.

Dla kogo są przeznaczone Twoje ubrania?

Dla każdego kto odnajduje się w ubraniach streetwearowych, ale z lekką nutą szaleństwa. Wydaje mi się, że nawet biznesmeni po wyjściu z biura chętnie założą wygodny, codzienny strój.

Kierujesz się trendami?

Bardziej śledzę trendy zagraniczne. Często zdarza się, że to co w Polsce staje się „modne”, za granicą jest znane od paru dobrych lat czy miesięcy. Nie traktuje tego jako „must have”, ale bardziej jako drogowskaz. Podam taki przykład. Robiłem kiedyś bomberki z marszczonymi rękawami. Do mojego sklepu weszły w czerwcu, a później na jesień rozlały się po sieciówkach.

Testujesz swoje projekty na samym sobie?

Oczywiście! Każdy nowy projekt najpierw sam noszę, a dopiero potem zastanawiam się co poprawić i czy włączyć go do mojej kolekcji.

Jak poznałeś rynek mody? Wiem, że jesteś współtwórcą ART Market Poland – Concept Store w Warszawie…

Tak. Stworzyliśmy miejsce w którym promujemy polskie projekty. Nie tylko ubiór. Ale też dodatki do domu czy zabawki. Bardzo zależy nam na promocji polskiego designu. Chcemy, żeby ludzie doceniali handmade.

Nie uważasz, że nadal cena jest zaporowa?

Nie każdy rozumie proces powstawania danej rzeczy. Ja wiem ile coś wymaga pracy, jak to jest zrobione i ile tkaniny jest potrzebne na dany projekt. To prawda, że niektórzy projektanci bardzo zawyżają ceny, ale to chyba normalne, że marka „robi” cenę i całą tą otoczkę. Ja staram się robić rzeczy dostępne dla przeciętnego Kowalskiego. Ale wiadomo. To nie są rzeczy z sieciówki, które kupisz tam za 20-40 złotych. Ludzie zaczęli zwracać uwagę na materiały użyte do produkcji. I to jest plus.

Korzystasz z polskich dostawców?

90% materiałów to produkt polski. Wełna czy ortalion – włoskie. Mam stałych dostawców polskiej bawełny i sprawdzone miejsca gdzie mogę zaopatrzyć się w dobrej jakości materiały.

Inspiracje czerpiesz z ulicy?

Tak. Jako marka streetwearowa, czerpie z ulicy. Zwracam uwagę na to w co są ludzie ubrani. Często zdarza się, że widzę jakiś element, który by pasował do mnie i mojej kolekcji.

Jak wygląda Twój proces twórczy?

Wszystko robię sam. To ja szukam pomysłu. Najczęściej korzystam z telefonu. W każdej chwili mogę zapisać sobie notatkę głosową z pomysłem. Potem dopiero tworzę z tzw. „surówki” wstępny projekt, a potem już z górki.

Robisz ubrania na zamówienia?

Kiedyś to robiłem. Teraz nie wystarcza mi czasu na bycie prawdziwym krawcem. Jednak wszystkie moje rzeczy, które możesz kupić są do spersonalizowania. Zdarza się, że ktoś chce żebym zmienił zamek, przeszył guzik czy inaczej ułożył paski. Nie ma z tym problemu.

A co myślisz o osobach, które mają wykształcenie z projektowania ubioru i nazywają się pełnoprawnymi projektantami? Uważasz, że mogą samouków wyprzeć z rynku i uważać, że psują rynek?

Ja bym się nie zgodził z przekonaniem, że jeśli ktoś ma wykształcenie w danym kierunku może spychać osoby z własnym warsztatem do marginesu. Według mnie liczy się talent i pasja. Tak jak w każdym zawodzie. Możesz być wykształcony, a będziesz tworzył coś odtwórczego. W branży modowej jest straszna zazdrość, zawiść i podkopywanie dołków. Nie wspieramy się. Nie cieszymy się z czyjegoś sukcesu. Niestety. I to mnie bardzo boli, że nie ma kooperatywy.

Czym powinien wyróżniać się dobry projekt?

Pomysł, wykonanie i różnorodność. Mam kilka rzeczy, które mogą być zupełnie inaczej noszone. No i nie zapominajmy o funkcjonalności.

Gdzie widzisz siebie za pięć lat?

Trudne pytanie… w Polsce… w Warszawie, ale takie największe życzenie to mieć własny butik z małą szwalnią na zapleczu. Marzenie…


Mateusz Miłosz Michaliszyn to właściciel marki #momidesign, który od kilku lat szyje i projektuje modę streetwearową. Ma sto pomysłów na minutę a inspiracje czerpie z ulicy i ludzi, których spotyka na swojej drodze. Wszystko co teraz robi nauczył się sam i cały proces twórczy sprawia mu wielką frajdę. Uwielbia tworzyć coś z niczego, dlatego prócz jego projektów kolekcyjnych w warszawskich sklepach stacjonarnych można nabyć unikatowe projekty powstałe z przypływu chwili.

#momidesign cechuje indywidualne podejście do klienta oraz wygoda i ciekawy design a projekty marki znajdziecie w Warszawie w ART MARKET POLAND- CONCEPT STORE na ul. Grochowskiej 342, w LOOK INSIDE na ul Wileńskiej 21 oraz online: