Dziwne, prawda? Butik po środku niczego. Przy słynnej Route 90, niedaleko teksańskiego miasta Marfa. Dlaczego akurat tam? Dlaczego akurat Prada? Po co?
Tęsknota za luksusem?
Wydawać by się mogło, że to kuriozum stawianie sklepu, gdzieś gdzie nawet pies z kulawą nogą nigdy nie zajrzy. Tym bardziej tak ekskluzywnego jak butik słynnego domu mody Prada. Ale nie zawsze to co z zewnątrz wygląda jak sklep, jest w nim w rzeczywistości. Budynek wygląda na totalnie niepasujący do swojego otoczenia. Trochę jak „grób nieznanego żołnierza”, który ostał się po wojnie. Może budzić skrajne emocje. Tęsknota za luksusem? Chęć zwrócenia uwagi? Może to po prostu reklama?
Dopóki sam nie zgłębiłem historii tego budynku, miałem setki pomysłów do czego ten budynek ma służyć, co ma przedstawiać. Może jest zwyczajnym butikiem, który pojawił się po środku niczego jak modne pop-up story? Prawda jest jednak trochę inna.
Kunszt minimalizmu i… kosmici
Budynek powstał za sprawą artysty i fana minimalizmu – Donalda Judda. To jego historia i nakręcanie zainteresowania niewielkim miasteczkiem Marfa w Teksasie, skłoniło skandynawski duet artystów – Michaela Elmgreena i Ingar Dragset do upamiętnienia jego prac. Miasteczko jest też idealnym miejscem dla fanów zjawisk paranormalnych. Co jakiś czas można tam na przykład zaobserwować niezwykłe zjawisko, nazywane Marfa Lights. Są to najprawdopodobniej załamania światła, tworzące świecące punkty na niebie i terenach górskich. Jednak niektórzy uważają, że to działanie spoza naszej planety i dzieło kosmitów, którzy próbują nam dać znać o swoim istnieniu.
Dragset i Elmgreen, jednak pozostali na ziemi i pokazali, że konsumpcjonizm to zmora dzisiejszego świata. Ich projekt opierał się na stworzeniu budynku do którego nikt nigdy nie będzie mógł wejść. Dodatkowo swego czasu uznali, że budowla ma nigdy nie być remontowana ani poprawiana czy zmieniana. Ma nosić na sobie „ząb czasu” i pozostawać totalnie sama sobie. Te pomysły jednak szybko zrewidowano.
Co pokazali na „półkach sklepowych”? W środku zdecydowali się zaprezentować kolekcję domu mody Prada na sezon jesień-zima 2005. Możemy zobaczyć słynny model torebki Mirandy Priestley z filmu „Diabeł ubiera się u Prady”. Miejsce od razu stało się kultowe. Kręcono tam teledyski, używano tego miejsca jako tła do plakatów, a sama Beyonce przyjechała specjalnie do Teksasu, żeby zrobić sobie zdjęcie przed budynkiem. Do dzisiaj modnym dodatkiem do wnętrz jest plakat z logiem domu mody Prada i drogowskazem. Zdawać by się mogło, że cel został osiągnięty w 100%. Do czasu.
Wandale nie dają za wygraną
Wydawać by się też mogło, że Miuccia Prada będzie negatywnie nastawiona do pomysłu łączenia tak luksusowego i olbrzymiego domu mody z bogatą tradycją i wrzucania go po środku niczego. Nic bardziej mylnego. Miuccia zaoferowała, że sama wybierze elementy z kolekcji, które zagoszczą na „sklepowej wystawie” w Marfie.
Instalacja jednak nie podobała się wszystkim. Wieczorem dnia, którego Prada Marfa, została upubliczniona, wandale kompletnie ją zniszczyli. Wybite szyby, pokradzione torebki i buty. Bardzo szkoda.
Artyści jednak nie dali za wygraną i postanowili odbudować instalację i zgłosić ją jako muzeum. To miało dać szansę nad kontrolą budynku i jego otoczenia. Drugi raz wandale pomalowali sprayem cały budynek w 2014 roku. Wtedy podejrzewano, że „pomysłodawcą” ataku może być znana amerykańska sieciówka z butami – TOM’s.
Kolejne lata bez zmian?
W 2020 roku instalacja skończy 15 lat. Niewiele się zmieniła. Ubrania i torebki stoją nadal niczym manekiny. Pustynny „sklepik” będzie miał się dobrze jeszcze przez wiele lat. Dla fanów mody, to też bardzo ciekawa retrospekcja i możliwość zobaczenia czy za 30-60 lat, projekty Prady nadal będą ponadczasowe. I to w dosłownym rozumieniu.