„Lee Alexander McQueen – brytyjski projektant mody, znany ze swoich niekonwencjonalnych projektów i taktyki szokowej.” – to pierwszy rezultat wyszukiwania tego, dobrze już znanego, nazwiska. Tak właśnie McQueen został opisany na Wikipedii. „Niekonwencjonalne projekty i taktyka szokowa.” Twórczość wielkiego projektanta podsumowana jednym stwierdzeniem. Trafnym, ale na pewno nie wyczerpującym. Pełen dzikich zakamarków umysł artysty, decydujący o odbiorze i tworzeniu piękna, zaskakiwał nie raz, ukazując różne fascynacje.
Były ptaki, erotyzm, roboty, a co z uwielbieniem dla wody? Jak przyznał kiedyś sam projektant, nurkując czuł się najszczęśliwszy. Aż dziwne, że tak długo czekaliśmy na oniryczne, podwodne formy jako punkt wyjścia. Jednak na wynik połączenia inspiracji, z jakich mógł czerpać tylko McQueen, warto było czekać.
„Później przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy i nadszedł jeden dzień i jedna noc okropna – wtedy całe wasze wojsko zapadło się pod ziemię, a wyspa Atlantyda tak samo zanurzyła się pod powierzchnię morza i zniknęła.”
Platon
Apokalipsa i narkotyki
„Plato’s Atlantis”, jak sama nazwa wskazuje, to nawiązanie do historii Atlantydy wspomnianej przez Platona w jednym z jego dialogów. To historia katastrofy wpłynęła na projektanta, który połączył ją z obecną katastrofą ekologiczną – globalnym ociepleniem. Tak właśnie powstała post apokaliptyczna wizja świata. Wyobrażenie nowej ludzkości, wyewoluowanej hybrydy gatunkowej, która zmuszona jest powrócić pod wodę, żeby przetrwać. Mrocznie. Z pewnością nie brak w tym również udziału narkotycznych odurzeń i depresji. Przygotowując kolekcję, myślał o niej, jako ostatniej. Nic dziwnego, że stała się ona prawdziwym łabędzim śpiewem.
Jednak kolekcja to nie wszystko. Liczy się show. Pokazy McQueena zawsze tworzyły z nimi integralne całości. Performance i scenografia nadawały zupełnie nowej jakości, co stało się również w tym wypadku. Wygaszona sala. Projekcje kolorystyczne ograniczone do czerni, bieli, błękitów. Na ekranie pojawia się obraz nagiej Raquel Zimmerman wijącej się na piasku i ciemnej wodzie niczym węże, które ją oplatają. Sensualny, erotyczny obraz przy akompaniamencie fal oceanu, oddychania przez butlę tlenową oraz… futurystycznych dźwięków maszyn. I znowu te roboty! Technologiczne zainteresowania artysty obserwowaliśmy już wcześniej, jak chociażby machiny malujące na sukience Shalom Harlow podczas finału „No. 13”. Tutaj pełniły one inną rolę. Rolę kamer. Ustawione po dwóch stronach wybiegu, rejestrowały każdy ruch. W jakim celu? Żeby transmitować go na cały świat oraz wywoływać uczucie dyskomfortu w zdziwionej publiczności. Swoiste zacieranie się świata cyfrowego z rzeczywistym.
Serwery kontra wizja projektanta
6 października 2009 r. Czasy, gdy pokazy rzadko były dostępne on-line, a co dopiero transmitowane tak na żywo! Wraz z Nickiem Knightem i jego stroną showstudio.com, McQueen rozpoczął nową erę. Show oglądane z miejsca widza. Bez opinii krytyków, magazynów. Czyste odczucia. „Chciałem, żeby widzieli go tak, jak ja go widzę”. I wszystko pięknie by się udało, gdyby nie Lady Gaga. Na 30 minut przed ogłosiła na swoim twitterze, że podczas prezentacji będzie miała premierę jej nowa piosenka – „Bad Romance”. Jej, już wtedy całkiem liczni, fani oszaleli. Masowo zaczęli klikać w link, z czym serwery nie dały sobie rady.
Tak czy inaczej, „Plato’s Atlantis” odbył się zgodnie z planem. Mrocznie, delirycznie, nadzwyczajnie. Modelki wyglądające jak istoty, które przetrwały katastrofę. Fryzury jak swego rodzaju rogi. Bez brwiowe, blade twarze z mocnymi oczami. Przerażające? Odrobinę, lecz o to przecież chodziło. O wywołanie emocji. Oczywiście główną rolę grał jednak strój. Dzięki technice druku cyfrowego powstały prawdziwe dzieła sztuki! Łusce ryb z gadzią skórą nadano zupełnie nowy wymiar, przekształcając je w fantazyjne wzory. Kolory takie jak turkus, złoto, zielenie jeszcze podbiły niezwykłe kombinacje. Do tego kroje! Obcisłe mini w połączeniu z obłymi i zwiewnymi elementami dały efekt morskich form życia. Chociaż przeważały spódnice i sukienki, to nie zabrakło spodni czy kombinezonów wyglądających niczym skóra rekina. Niesamowite. Jednak największe wrażenie zrobiła ostatnia kreacja z opalizująco-złotych łusek.
Defiguracja ludzkiego ciała
Mówiąc o robieniu wrażenia, nie można zapomnieć o słynnych łamaczach kostek – butach Armadillo. Te groteskowe 12-calowe platformy, rozsławione przez Gagę, od razu kojarzą się z marką Alexandra. Niektórzy nawet uważają, że może być to najbardziej „mcqueenowska” rzecz jaką zrobił McQueen. Są kwintesencją defiguracji ludzkiego ciała jaką chciał osiągnąć w tej kolekcji. Szpilki, w których nie da się chodzić. Podobno doprowadziły nawet do tego, że kilka modelek, m.in. Natasha Poly czy Sasha Pivovarova, zrezygnowało z pokazu ze względów bezpieczeństwa. Pomimo to, reszta dała radę i obeszło się bez ofiar.
„Starałam się nie myśleć o upadku. Chciałam, żeby (projektant – przyp. red.) był dumny ze mnie i swojej armii modelek. Miałyśmy być silne i odważne.”
Magdalena Frąckowiak
„Plato’s Atlantis” to harmonijna całość. Każdy element tej układanki pasował doskonale. Nic dziwnego, że przez wielu uważny jest za najlepszy pokaz McQueena. Stał się szczytem, a za razem końcem jego kariery. Po prezentacji kolekcji, zdrowie psychiczne Alexandra znacznie się pogorszyło. Przeszedł kolejne burzliwe rozstanie, dwa razy próbował popełnić samobójstwo. Trzecia próba, tuż po śmierci jego ukochanej matki, skończyła się tragicznie. Dziesięć lat temu odszedł kontrowersyjny, wspaniały człowiek, którego rewolucyjne spojrzenie na piękno już na zawsze zmieniła świat mody. To dzięki niemu pokochano brzydotę nie tylko w alternatywnym Londynie, ale i szykownym Paryżu. Cały jego dorobek artystyczny skupiał się na emocjach, historiach. Udowodnił, że moda nie musi być pusta. Może opowiadać i przeżywać, a opowiadała i przeżywała wszystko razem z nim. Jego odejście pozostawiło wyrwę w sercach nie tylko przyjaciół, ale całego światka, który uznał „Plato’s Atlantis” za prawdziwe opus magnum.
Jeśli zaciekawił was wątek o Alexandrze McQueenie i „Plato’s Atlantis”, więcej o nim przeczytać możecie w „Alexander McQueen Redefining Beauty” Michaela O’Neilla. Polecam również film-dokument: „McQueen” (2018).