Gdzie są ciała, będą i kochankowie.

Londyn. Miasto różnorodne, pełne świetlistych ulic, monumentalnej architektury, lecz również usłane ciemnym zakamarkami, skrywającymi mroczną stronę metropolii. Peter Ackroyd zabiera czytelników w niezwykłą podróż przez wieki, w której głównym bohaterem zostaje ważna część społeczności miasta. „Londyn. Miasto queer” to trzecia z kolei książka pisarza o ukochanym miejscu, rodzinnym mieście. Po Londynie. Biografii i Londynie podziemnym autor otwiera przed czytelnikami zupełnie nową perspektywę spojrzenia na stolicę Anglii. Przez pryzmat seksualności przygląda się rozwojowi aglomeracji, polityki czy religii, a także małemu życiu, niewidocznemu na kartach wielkiej historii. 

Jest to pozycja o tyle ciekawa, iż stworzona przez biografa. Miasto zyskuje tu własną tożsamość, przedstawione niczym William Blake, Charles Dickens czy Oscar Wilde w poprzednich pozycjach twórcy. Wychodząc od przesłanek o zasiedleniu miejsca przez Celtów, Ackroyd chronologicznie przedstawia historię szeroko pojętej społeczności queer aż po 2017 rok. Kto jeszcze w tych czasach myśli, że wszystkie stosunki nieheteroseksualne to jakiś wymysł XX wieku, nie raz chwyci się za głowę przy tej lekturze, choć zapewne nikt taki po nią nie sięgnie z własnej woli. W książce czytelnik przechodzi przez starożytne lupanary, sauny, podmiejskie zajazdy, ale także teatry a nawet komnaty królewskie. Wchodzi do łóżek znanych postaci, stoi na salach sądowych, zaciąga się papierosem, załatwiając interes na targowisku. Od czasów, gdy stosunki homoseksualne były na porządku dziennym do ostracyzmu społecznego, a nawet kary śmierci. W książce z łatwością prześledzić można zmiany w spojrzeniu na miłość jednopłciową, dzięki zestawieniu ludzkich przygód i dramatów.

Niestety, w większości były to dramaty. To zdecydowanie nie jest romansidło pełne historii o zakazanym uczuciu, w których obie strony usychają z tęsknoty, rozdzielone na zawsze. Londyn jest brudny i gwałtowny, tak jak jego dzieje. Większość losów osób LGBTQIA czytelnik poznaje przez akta sądowe lub ustępy moralistów, zatem nic dziwnego, że okrojone są one ze słodyczy. Jednak aresztowania, schadzki w miejskich toaletach, molestowania, przeplatane są przyjemniejszymi wydarzeniami, jak ukryte pod przebraniami małżeństwa jednopłciowe zakończone happy endem lub listy Jakuba I do jego żony, księcia Buckinghama. Panujące w całej książce przemieszanie historii, mimo starań podążania chronologią wydarzeń, większość określiłaby jako błąd w wyniku nieważności autora, lecz dla mnie jest w tym coś z atmosfery miasta. Im mniej Ackroyd skupia się na szatkowaniu na tematyczne rozdziały, tym bardziej mieszają się ze sobą śmiech i łzy, uchylając rąbka prawdziwej przewrotności losów queerowego Londynu. 

Gorzej z samą refleksją autora nad opisywanymi wydarzeniami. Nie można odmówić  mu staranności w stworzeniu tak szczegółowego zbioru różnych historii od starożytności. Niewiele z tego typu książek sięga aż tak daleko w przeszłość. To jednak z próby stworzenia ciągłej całości wyszła raczej pewna opowieść, zlepiona w większości z anegdotycznych przykładów, nieopatrzonych większym komentarzem. Miejscami tekst jest tak zagęszczony, jakby był przepisany bezpośrednio z jakiegoś donosu czy pamiętnika. Przypomina wyrywkowy tekst szkolny, w którym uczeń próbował zawrzeć jak najwięcej źródeł, bez większej refleksji kulturowej nad nimi. 

Rozdziały całej książki mają podobną konstrukcję: jedna większa historia, nawiązująca do tytułu rozdziału, kilka anegdotycznych sytuacji z życia gejów, skwitowanych przeważnie jednym zdaniem, na koniec kilka historii lesbijek odzwierciedlających tezę rozdziału. Mimo usilnych starań trzymania się chronologii, podział na tematyczne rozdziały wprowadza niekiedy zamęt, wynikający z wybiegu z danym zagadnieniem w przyszłość, a zaraz po nim powrotem o pół wieku. Taka konstrukcja wprowadza również kolejny problem, nie będący problemem, lecz raczej zagadką, dlaczego książka opisywana jest jako historia LGBTQIA, skoro większość dotyczy tylko homoseksualistów i homoseksualistek? Oczywiście, zapewne łatwo to wytłumaczyć, brakiem dokumentów dotyczących innych orientacji lub też wcześniejszym brakiem nazewnictwa. Również trudno jest odnosić dzisiejsze określenia do przeszłości, jednak szkoda, że tak niewiele fragmentów autor poświęcił bi- czy transseksualizmowi.

W kontekście problemów książki, warto zwrócić też uwagę na tłumaczenie. W przypadku czytania lektury w języku polskim, miejscami trudu z przyswojeniem treści przysparzają próby Jerzego Łozińskiego w przetłumaczeniu wszystkiego na język polski. Autor kontrowersyjnych przekładów fantastyki, znany jest ze swojego dosłownego podejścia do treści w języku obcym. Niekiedy zaobserwować można śmieszności wynikające z ubogości językowej polskiego w tej dziedzinie, jak na przykład próba przełożenia słowa queer jako kłir. Na szczęście w konsekwencji tego, większość angielskich zwrotów pozostała w oryginalnej formie, co samo nie sprawia kłopotów dzięki pierwszemu rozdziałowi, przybliżającemu specyficzne słownictwo.

Londyn. Miasto queer to propozycja pojawiająca się w licznych zestawieniach literatury o queerze dla osób chcących dopiero zacząć swoją przygodę z podobnymi tematami. Książka tłumaczy słownictwo oraz przybliża kilka ciekawych zagadnień historycznych w sposób przyjemny i przystępny. Jednak mam wątpliwości, czy autor, który sam jest homoseksualistą, co na pewno wpływa na ostateczny wygląd książki, konsultował się z osobami zajmującymi się queer studies. Wiadomości o współczesnym queerowym Londynie, jak wynika z treści, dostarczył mu jego asystent, a nie zawodowo zajmujący się tymi tematami badacze. Brak większej refleksji czy sproblematyzowania w lekturze sprawia, że jest to świetny przykład literatury popularnej, lecz nie specjalistycznej. Niemniej, to niezwykle dokładny i szczegółowy zbiór, posiadający różnorodną, pokaźną bibliografie, do której warto zajrzeć. Ta pozycja na pewno przypadnie do gustu nie tylko chcącym wejść głębiej w historię świata queeru, ale również tym, którzy lubią anegdotyczne narracje historyczne.