Mistrz prowokacji. Tak w skrócie można nazwać Toma Forda i jego kampanię perfum z 2007 roku. To zwycięskie połączenie seksu i perfum, które budziło nie małe kontrowersje. Oprócz jej dosadnego charakteru, krytycy potępili mizoginiczny ton zdjęć ze względu na pozbawiony twarzy wygląd modelki i modeli.
Cielesność na początku lat 2000 była kontrowersyjna. Wręcz nieprzyzwoita, ale – między słowami – oczekiwana. Tom Ford, który w tamtym czasie był znany ze swojego zamiłowania do szokowania nie mógł się oprzeć przy wykorzystaniu ludzkiego ciała jako „przedmiotu” do promocji pierwszego zapachu dla panów. Stworzona wraz z Terrym Richardsonem sesja to ucieleśnienie – w przenośni jak i dosłownie – tego, gdzie perfumy są używane. Na ciele.
Jeśli chcesz sprzedać produkt umieść go tam, gdzie chcesz go użyć. Chcesz przyciągnąć facetów? Umieść butelkę perfum tam, gdzie ich wzrok patrzy. Na ciało kobiety… albo mężczyzny.
Tom Ford, projektant