fot. Courtsey of YSL

Saint Laurent Jesień-Zima 2025/2026: Mniej znaczy więcej

Są takie kolekcje, które nie muszą krzyczeć, żeby zostać zapamiętane. I taka właśnie jest zimowa propozycja Saint Laurent na 2025 rok. Anthony Vaccarello nie goni za tanim efekciarstwem ani Instagramowym „wow”, które żyje przez pięć minut. On gra długofalowo. Wraca do tego, co w Saint Laurent najbardziej elektryzuje – prostoty podszytej mrokiem i wyrafinowaniem. A ja muszę przyznać, że po zalewie mody „dla zasięgów” to powiew świeżego (i chłodnego, jak przystało na zimę) powietrza.

Konstrukcja zamiast banału – gdy ubrania same budują opowieść

Co mnie uderzyło w tej kolekcji? Absolutny brak zbędnych ozdób. I dobrze, bo dziś każdy chce „dorzucić” coś ekstra, a Vaccarello pokazuje, że czasem wystarczy genialnie skrojona spódnica i perfekcyjny bluzka, żeby zrobić efekt „wow”. Stone-washed spódnice, które wyglądają trochę jakby ktoś je znalazł na pchlim targu lat 80., skórzane kurtki, które łączą w sobie surowość i kobiecość – to miks, który nie potrzebuje miliona dodatków.

Moda, która każe się przyjrzeć – bo prawdziwe piękno tkwi w detalach

Zachwyciło mnie połączenie nowoczesnych technologii z haute couture. Suknia typu Cigaline zatopiona w silikonie? Gipiura połączona ze stretchowymi tkaninami? To jest coś, czego nie widać na pierwszy rzut oka, ale co czujesz, kiedy patrzysz na te ubrania dłużej. To moda, która nie atakuje, ale wciąga – trochę jak dobre kino psychologiczne, które długo zostaje w głowie.

I choć Vaccarello unika nadmiaru, to nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił kilku „smaczków”. Te satynowe róże na czubkach butów? Totalnie w moim stylu. Subtelne, ale robiące różnicę. A biżuteria z kryształu górskiego? Świetny ukłon w stronę samego Yves Saint Laurenta, który kochał takie talizmany. Tu nie chodzi o tani blichtr, ale o przedmioty, które coś znaczą.

Scenografia, która hipnotyzuje – pokaz, którego się nie zapomina

Muszę wspomnieć o scenografii, bo to był prawdziwy majstersztyk. Wielki owal z onyksu, ściany, które błyszczą i hipnotyzują, jakby miały za chwilę coś powiedzieć. To nie tylko tło – to przedłużenie samej kolekcji. Kamień, który jest jednocześnie twardy i piękny, niedostępny, a jednak przyciągający. I znów – to, co proste, jest tu najmocniejsze. Już od kilku sezonów okrąg jest głównym elementem pokazów Saint Laurent.

Jeśli szukacie mody, która od pierwszego spojrzenia uderza po oczach, to nie jest kolekcja dla was. Ale jeśli, tak jak ja, macie już dość mody na “kliknięcie”, to Saint Laurent pokaże wam, jak smakuje prawdziwa, powolna moda. Moda, której nie da się obejrzeć w 10-sekundowym filmiku na TikToku. To kolekcja, która każe patrzeć dłużej. I wiecie co? W 2025 roku właśnie tego nam wszystkim potrzeba.