Gdy Leon XIV stanął na balkonie Bazyliki św. Piotra, cały świat zamarł. Nowy papież – względnie młody, pochodzący z Ameryki, znany z zamiłowania do liturgii trydenckiej – przyciągnął uwagę nie tylko słowami, ale i obrazem. Zamiast minimalistycznej stylizacji znanej z pontyfikatu Franciszka, Leon XIV wybrał klasyczny mucet, złotą stułę i ręcznie haftowaną pelerynę typu mozzetta, którą ostatni raz widzieliśmy na Benedykcie XVI. Czyżby wracała papieska barokowość?
Ale zanim przykleimy mu łatkę „papieża estety”, spójrzmy szerzej: moda papieska nie jest przypadkowa. To kod wizualny, który Kościół rozwija od dwóch tysięcy lat. Historia ubioru papieży to historia władzy, symboli i fascynującej przemiany estetyki sacrum. I tak – to też historia wpływu mody na religię i religii na modę.
Od tuniki do tiary: początek papieskiego stylu
Pierwsi papieże nie mieli własnych szat. Piotr i jego następcy nosili to, co reszta duchowieństwa – tuniki i płaszcze, inspirowane strojem rzymskich obywateli. Z czasem jednak zaczęto wyróżniać biskupa Rzymu złotem, purpurą i drogocennymi tkaninami. Już w IV wieku papież Sylwester I miał specjalny płaszcz liturgiczny – pallium, który z czasem stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli władzy papieskiej.
Złota era splendoru przyszła z cesarstwem bizantyjskim. Papieże zaczęli nosić bogato haftowane dalmatyki, manipularze, tiary, a nawet jedwabne rękawiczki – symbol czystości i dostojności. W średniowieczu papież był traktowany na równi z cesarzem, a więc i jego strój musiał to odzwierciedlać. Około IX wieku pojawił się pierścień Rybaka – znak władzy i sukcesji apostolskiej. Przez wieki był niszczony po śmierci każdego papieża, by nie dopuścić do fałszerstw.
Tiara – trzykrotna korona władzy
Najbardziej ikoniczny element – papieska tiara – to nie hełm z fantasy, tylko symbol trójdzielnej władzy: duchowej, ziemskiej i moralnej. Jej historia sięga VIII wieku, ale swoją najbardziej widowiskową formę przybrała w XVI-XVII wieku, gdy była ozdabiana dziesiątkami drogocennych kamieni, złotem i emalią.
W XX wieku tiara powoli znikała. Paweł VI był ostatnim papieżem, który nosił tiarę podczas swojej koronacji – a potem… zrezygnował z niej publicznie i przekazał ją biednym. Symboliczne? Jak cholera. Od tej pory kolejni papieże wybierali prostsze gesty: Jan Paweł II kazał wyrzeźbić własny pastorał w formie cierniowego krzyża, Benedykt XVI przywracał niektóre stare elementy liturgiczne, a Franciszek praktycznie zrezygnował z wszelkiej ornamentyki.
Kolor ma znaczenie – czerwony, biały i złoto
Kolory w modzie papieskiej to nie kaprys. Biały – kolor papieskiej sutanny – to symbol czystości, światła, ale też… pokuty. Po raz pierwszy użył go Pius V (1566–1572), który był dominikaninem i pozostał wierny białemu habitowi zakonu. Wcześniej papieże nosili czerwone lub purpurowe stroje.
Czerwony – dziś zarezerwowany dla papieskich butów i peleryn – oznacza męczeństwo i królewską godność. Papież to przecież „sługa sług Bożych”, ale i głowa państwa, pasterz, sędzia, władca. Dlatego jego ubiór zawsze balansował między prostotą a przepychem.
Moda a herezja – jak wygląd może dzielić
Nie zawsze moda papieska była dobrze widziana. W XVI wieku reformacja oskarżała Kościół o zbytni przepych – i to dosłownie: szaty liturgiczne były jednym z powodów odejścia protestantów od Rzymu. Kalwin potępiał „złote szaty kapłanów”, a Luter wyśmiewał tiarę jako „diabelską koronę”.
Z drugiej strony, katolicka kontrreformacja zrobiła z mody duchowej broń. Sobór Trydencki wprowadził jednolite zasady strojów liturgicznych – od koloru po materiał. Papież miał wyglądać jak ambasador nieba. I wyglądał. Barok to czas, gdy sutanna stawała się manifestem boskiego porządku. Próżność? A może komunikacja wizualna zanim wymyślono branding?
Papież i moda w popkulturze
W XX i XXI wieku moda papieska stała się też… pop. Jan Paweł II trafił na okładkę Time jako „człowiek roku”, a jego styl – prosta biała sutanna, peleryna i laska – został odwzorowany w tysiącach figurek, plakatów, pamiątek. Benedykt XVI był nazywany „papieżem Prady”, choć czerwone buty robił mu rzemieślnik z Rzymu, a nie szewcy od Miucci.
W serialu „Młody Papież” Jude Law gra papieża w stylu retro-chic, noszącego jedwabne piżamy i smokingi pod papieską peleryną. Czy to bluźnierstwo? Raczej próba zrozumienia, że moda papieska to nie tylko tkaniny – to opowieść o człowieku, który musi wyglądać jak połączenie świętego i monarchy. Nikt tak nie zrozumiał potencjału wizualnego papiestwa jak Paolo Sorrentino. Serial „Młody Papież” to nie tylko teologiczna fantazja, ale też mistrzowska lekcja fashion communication. Jude Law w białej sutannie, otoczony złotymi detalami, wygląda jak model z pokazu Dolce & Gabbana Alta Moda. Domenico Dolce i Stefano Gabbana dosłownie żyją katolickim barokiem. W ich kolekcjach pojawiały się tiary stylizowane na mitry, ręcznie haftowane ornaty jako suknie wieczorowe, motywy Madonny, świętych, krzyży, aureoli i złoconych relikwiarzy. W 2013 roku stworzyli kolekcję opartą na mozaikach z katedry w Monreale, a w 2018 – dosłowną odpowiedź na MET Galę, z własnymi „papieżami” i „świętymi” na wybiegu. Nikt nie idzie tak daleko jak oni.
Kostiumy projektowała Carlo Poggioli – scenografka Felliniego i Gilliana. Inspiracje? Rzymska barokowa liturgia, archiwalne szaty z Watykanu, ale i… wizje haute couture. Każda mitra, każda stuła mówiła coś o wnętrzu bohatera. Zimna biel? Dystans. Aksamit? Pragnienie dotyku. Złoto? Próba zbliżenia się do absolutu.
O tym, że moda papieska przestała być domeną jedynie duchowieństwa, przekonaliśmy się dosadnie podczas wspomnianej już MET Gali w 2018 roku, której temat przewodni brzmiał: “Heavenly Bodies: Fashion and the Catholic Imagination”. To był jeden z najbardziej kontrowersyjnych, a zarazem spektakularnych wieczorów w historii nowojorskiego muzeum. Kuratorzy z Instytutu Kostiumów stworzyli wystawę łączącą surowe liturgiczne arcydzieła wypożyczone z Watykanu z pracami projektantów takich jak Galliano, Gaultier, Versace czy Dolce & Gabbana, którzy od lat fascynowali się ikonografią katolicką.
Rihanna – jak zawsze bezkompromisowa – pojawiła się w inspirowanym papieską tiarą i mitrą komplecie od Maison Margiela, zaprojektowanym przez Johna Galliano. Mówiono o niej wtedy “Pop Papieżyca”, a zdjęcia z czerwonego dywanu stały się viralem, ale też wywołały burzę. Dla wielu była to bluźniercza parodia, dla innych – genialna reinterpretacja sakralnej estetyki. Moda religijna przekroczyła wówczas ostateczną granicę między sacrum a profanum. Kościół milczał, ale popkultura mówiła głośno: papieski styl to czysty ikonograficzny luksus.
McQueen tez lubował się w motywie kościelnym, w bardzo dramatycznym wydaniu. Chociaż jego kolekcja z 2006 zatytułowana „Widows of Culloden” („Wdowy z Culloden” – tłum.) inspirowana była żałobą i szkocką historią, wiele sylwetek McQueena miało wyraźne odniesienia do katolickiej estetyki i przeżywania smutku. Czarne welony przypominające zakonnice, gotyckie hafty, a nawet stroje przypominające papieską sutannę w wersji haute couture. Nawiązywała do ostatniej wielkiej bitwy na ziemi brytyjskiej, podczas której wojska jakobickie (walczące o przywrócenie Stuartów na tron) zostały brutalnie pokonane przez armię rządową. McQueen, który miał szkockie korzenie, w tej kolekcji opłakiwał klęskę romantycznego, przegranego buntu i jednocześnie oddawał hołd kobietom, które straciły mężów, synów i ojców w imię tej sprawy. Sama kolekcja miała dramatyczny, niemal liturgiczny klimat – mgły, dudy, czarne welony, duchy przeszłości. McQueen nie tylko stworzył widowisko, ale też metafizyczną opowieść o żałobie, dumie i duchowości.
Nie zapominajmy też o „papieżu” kontrowersji modowej – Jean Paul Gaultierze. Jego kolekcja haute couture na sezon Wiosna-Lato 2007, to jedna z najbardziej ikonicznych kolekcji. Modelki w papieskich mitrach, pelerynach przypominających kapy liturgiczne i wysokich kołnierzach inspirowanych komżami. Gaultier, znany z zamiłowania do bluźnierczych kontrastów, połączył erotyzm z ikonografią Kościoła, co wywołało wtedy ogromne kontrowersje.
Leon XIV – powrót do tradycji?
Nowy papież Leon XIV, wybrany zaledwie wczoraj, wzbudził kontrowersje już pierwszego dnia pontyfikatu. Zamiast skromnej peleryny – haftowany złotem mucet. Zamiast brązowych butów – klasyczne czerwone mokasyny. Niektórzy mówią: pokaz siły. Inni: teatr. On sam tłumaczy, że powrót do „klasycznych znaków” ma przypominać o wielowiekowej ciągłości Kościoła.
W świecie, gdzie wszystko staje się natychmiast treścią na Instagramie, papieski wizerunek musi być czytelny, symboliczny, a czasem nawet kontrowersyjny. Czy Leon XIV doskonale to rozumie? W erze algorytmów i chaosu wizualnego, papież w złotym muciecie to nie tylko duchowny – to znak. Sygnał. Komunikat: „tu jest Kościół”.