Lazurowe Wybrzeże znów zamienia się w centrum filmowego wszechświata. 13 maja startuje 78. Festiwal Filmowy w Cannes – najbardziej prestiżowa, najbardziej kontrowersyjna i najbardziej glamour impreza filmowa na świecie. I choć Oscary mogą mieć czerwony dywan, to tylko Cannes ma Croisette – bulwar, po którym spacerowali Fellini, Bowie, Madonna i w tym roku także Robert De Niro.
Jak Cannes stało się Cannes?
Pierwsza edycja festiwalu miała się odbyć już w 1939 roku – jako odpowiedź na upolitycznienie weneckiego Mostra. Niestety, wybuchła wojna. Filmy pokazywano dopiero w 1946 roku, a od lat 50. Cannes rosło jak na drożdżach: przyciągało największe gwiazdy i reżyserów, ale też – uwaga – kontrowersje. Nagość? Zawsze. Protesty? Obowiązkowo. Skandale? Od Brigitte Bardot po Larsa von Triera.
W latach 60. i 70. festiwal stał się areną walki o wolność artystyczną. W 1968 roku przerwano go w połowie z powodu protestów twórców (Truffaut i Godard zawiesili seanse solidaryzując się ze strajkującymi studentami). Cannes to miejsce, gdzie kino zawsze było polityczne, nawet jeśli nosiło szpilki od Louboutina.
W 2025 roku? Trochę klasyki, dużo świeżości
Tegoroczna edycja rusza z wysokiego C: ceremonię otwarcia poprowadzi aktor Laurent Lafitte, a galę rozpocznie francuska komedia „Leave One Day”. W konkursie głównym 22 filmy, a wśród nich dzieła Joachima Triera („Sentimental Value”), Wesa Andersona („Fenicki układ”) i… uwaga, rekord – aż 7 filmów w reżyserii kobiet. Czy to znaczy, że Cannes się zmienia? Nie wiem, ale chyba w końcu coś drgnęło.
Juliette Binoche przewodniczy jury. Wśród jurorów: Halle Berry, Ebru Ceylan i Jeremy Strong. Skład niby gwiazdorski, ale nie bez charakteru. Będzie się działo.
Scarlett, Kristen i kobiety za kamerą
Scarlett Johansson pokazuje swój debiut reżyserski „Eleanor the Great” – historię 94-letniej kobiety, która po śmierci męża postanawia zacząć życie od nowa w Nowym Jorku. Brzmi banalnie? A jednak film zapowiada się jako jeden z najbardziej emocjonalnych momentów tegorocznej edycji.
Kristen Stewart z kolei przedstawia „The Chronology of Water” – adaptację autobiografii Lydii Yuknavitch. Stewart idzie w ślady Campiona i Arnold – reżyseruje ciało i traumę, bez litości i bez upiększeń.
Robert De Niro i palma za całokształt
Złota Palma Honorowa powędruje w ręce Roberta De Niro. W pełni zasłużenie. Człowiek, który razem ze Scorsese zrewolucjonizował amerykańskie kino, wraca do Cannes jako legenda. Przypomnijmy: w 1976 roku wygrał tu „Taksówkarz” – film, który zmienił wszystko. Od estetyki po podejście do antybohatera. Palma wraca tam, gdzie powinna.
Hiszpańska ofensywa
Dwa filmy z Hiszpanii w konkursie głównym? To się nie zdarza często. „Sirat” Laxe’a to mistyczna opowieść o rodzinie poszukującej córki na pustyni, a „Romería” Carli Simón – zwieńczenie trylogii o hiszpańskiej prowincji. To kolejny dowód na to, że południowe kino jest w ofensywie, a Cannes – otwiera się na języki inne niż angielski.
Cannes to nie tylko konkurs
W ramach Cannes Classics zobaczymy odnowioną „Gorączkę złota” Chaplina, „Yi Yi” Edwarda Yanga i dokumenty o Agnès Vardzie i Hiroshim Teshigaharze. To sekcja, którą warto śledzić, jeśli kochasz historię kina bardziej niż to, co świeci na Instagramie.
Nie zapominajmy: Cannes to także wybieg mody. Zendaya, która już podbiła czerwony dywan w MET, ma pojawić się z kolejną kreacją od Louis Vuitton. Lily Gladstone, laureatka zeszłorocznych Oscarów, będzie jedną z gwiazd czerwonego dywanu. Z kolei w pokazach pozakonkursowych pojawi się Tom Cruise w ostatniej odsłonie „Mission: Impossible” – a wiadomo, że jego obecność oznacza show.
W konkursie głównym niestety bez reprezentantów z Polski. Ale dwa krótkie metraże – „Głusza” i „Córka rzeźnika” – pokazane zostaną w sekcji Short Film Corner. Niby nisza, ale Cannes to Cannes – nawet 12-minutowy film może dać wielką karierę.
Festiwal w Cannes nigdy nie był grzeczny. Nie miał być inkluzywny, poprawny politycznie ani „dla każdego”. Ale 2025 przynosi pewne przewartościowanie: więcej kobiet, więcej debiutów, mniej czysto męskiego spojrzenia na świat. Czy to oznacza, że Cannes przestaje być bastionem białych garniturów? Jeszcze nie. Ale pierwszy klaps już padł.