Stanley Tucci to nie tylko znakomity aktor, zdobywca nagród i charyzmatyczny bohater takich filmów jak „Diabeł ubiera się u Prady” czy „Julie i Julia”. To również wytrawny smakosz, autor bestsellerowych książek kulinarnych i prawdziwy ambasador włoskiej kuchni. W swojej najnowszej książce, „Co zjadłem przez rok”, Tucci zabiera nas w podróż przez dwanaście miesięcy swojego życia, mierzone… jedzeniem. Ale uwaga – to nie jest książka kucharska. To wciągający, osobisty dziennik, który smakuje jak najlepsze wspomnienia przy stole.
Życie przyprawione smakiem
„Co zjadłem przez rok” to autobiograficzny esej, który można pochłonąć niczym miskę domowego makaronu z sosem marinara – z czułością, łakomstwem i łzą w oku. Tucci serwuje nam historie nie tylko o jedzeniu, ale też o rodzinie, przyjaciołach, miłości i stracie. Opowiada o tym, jak jedzenie scala pokolenia, koi po ciężkim dniu pracy na planie filmowym i staje się pomostem między kulturami. Jest tu zupa stracciatella zjedzona po zejściu z planu Konklawe, jest domowa pizza z dziećmi w Londynie, są też steki z grilla i duszona kaczka karmelitańska. Każdy rozdział to osobna potrawa, a każda potrawa – osobna opowieść.
Co więcej, Tucci potrafi pisać o jedzeniu tak, że człowiek momentalnie robi się głodny. Nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie. Jak zauważył Jacek Cygan, „Tucci swoimi opisami włoskich dań wywołuje w nas głód fizyczny, by kilka linijek dalej opisami świata, miejsc i ludzi wywołać w nas głód metafizyczny”. Trudno się z tym nie zgodzić.
Jedzenie jako pryzmat codzienności
To, co wyróżnia tę książkę na tle innych kulinarnych wspomnień celebrytów, to szczerość i subtelna melancholia. Nie ma tu przesłodzenia ani efekciarstwa. Jest za to inteligencja, ironia i cudowna lekkość – w stylu Martini z oliwką, które Tucci tak często pija. Autor dzieli się zarówno smakowitymi momentami, jak i tymi gorzkimi – chorobą nowotworową, pandemią, przemijaniem. Ale wszystko to podane jest z taką gracją i wyczuciem, że czujemy się, jakbyśmy siedzieli przy jego kuchennym stole, słuchając opowieści przy kieliszku czerwonego wina.
Co z tej książki zostaje na języku?
Po przeczytaniu „Co zjadłem przez rok” zostaje w nas coś więcej niż tylko ochota na spaghetti alle vongole. Zostaje poczucie, że jedzenie to coś więcej niż zaspokajanie głodu. To język miłości, bliskości, rytuału i pamięci. To sposób, w jaki mówimy „kocham cię”, „tęsknię” i „nie zapomnę”.
Gwyneth Paltrow nazwała książkę Tucciego „kompasem smaków” – i rzeczywiście, prowadzi on nas przez życie z pomocą widelec i noża, ale też z poczuciem humoru, dystansu i ogromnym sercem. Warto dodać, że czytelników oczaruje nie tylko treść, ale i styl pisania – błyskotliwy, lekki, czasem sarkastyczny, ale zawsze autentyczny.
Dla kogo jest ta książka?
Dla miłośników włoskiej kuchni, dla fanów Stanley’a Tucciego, dla ludzi, którzy tęsknią za spotkaniami przy stole. Ale też dla tych, którzy chcą na chwilę zatrzymać się w biegu i przypomnieć sobie, co naprawdę nadaje smak życiu. Nie znajdziesz tu konkretnych przepisów (choć inspiracji nie brakuje!), ale znajdziesz coś znacznie cenniejszego – opowieść o tym, jak jedzenie może być formą miłości, sztuki i pamięci.
„Co zjadłem przez rok” Stanley’a Tucciego to uczta literacka, która rozgrzewa jak dobrze przyprawiony sos. To nie tylko dziennik kulinarny, ale pełnoprawna opowieść o człowieku, którego życie toczy się wokół stołu – prywatnego i filmowego. Zabawna, poruszająca, inteligentna – ta książka ma szansę stać się obowiązkową lekturą dla każdego, kto wierzy, że kuchnia to najważniejsze miejsce w domu. Jeśli nie masz czasu gotować – przeczytaj chociaż Tucciego. On przypomni ci, że czasem wystarczy kromka chleba i dobre towarzystwo, by poczuć się naprawdę żywym.