Ponad 50 tysięcy osób, dwa dni nieskrępowanej ekspresji i muzycznego szaleństwa, headlinerki, które zrobiły z Warszawy swoją stolicę emocji. Orange Warsaw Festival 2025 nie był tylko festiwalem – był manifestem wolności, różnorodności i czystego, koncertowego katharsis.
Warszawa, która zasługuje na więcej takich momentów
Orange Warsaw Festival 2025 udowodnił, że w Polsce da się zrobić wydarzenie na światowym poziomie, które nie tylko prezentuje różne gatunki muzyczne, ale też tworzy przestrzeń otwartą, bezpieczną i piekielnie intensywną emocjonalnie. Nie chodzi tu o puste hasła o „inkluzywności” – tu naprawdę czuło się, że każdy jest mile widziany i każdy może być sobą.
W tym roku scena należała do kobiet. Chappell Roan i Charli XCX nie tylko przywiozły do Warszawy swoje pierwsze europejskie koncerty w 2025 roku, ale też sprawiły, że Tor Wyścigów Konnych zamienił się w coś na kształt wspólnoty. Wspólnoty popowych freaków, muzycznych romantyków i ludzi, którzy po prostu chcieli się dobrze bawić, nie będąc ocenianymi.
Midwest Princess w koronie i różowych światłach
Chappell Roan, w premierowym show swojej trasy, wyglądała jak popowa księżniczka w stylu camp – a jej scenografia, choreografie i bliski kontakt z publicznością dobitnie pokazały, że ma wszystko, by stać się ikoną pokolenia Z. Kiedy powiedziała: “Thank you for respecting me”, wielu z nas poczuło gulę w gardle. Bo właśnie ten szacunek – do inności, do ekspresji, do emocji – był fundamentem tegorocznego OWF.
Charli XCX w sobotę tylko podkręciła atmosferę. „You better be ready for this Warsaw crowd” – pisała do niej Roan, i miała rację. Publiczność była gotowa na wszystko – na taniec, krzyk, płacz i absolutną ekstazę. Show Charli to był jeden wielki emocjonalny rollercoaster – momenty rave’owe mieszały się z nostalgicznymi numerami, a całość zostawiła nas w stanie, który można określić jednym słowem: katharsis.
Marina, Loreen i łzy w deszczu
Nie mniej emocji dostarczyła Marina, która po raz pierwszy od dawna wystąpiła w Europie – i wybrała Warszawę. Ten gest nie przeszedł bez echa – publiczność odpowiedziała miłością. Jej głos, precyzyjny jak brzytwa, brzmiał jeszcze potężniej na tle burzowych chmur. A potem przyszedł czas na Loreen, której koncert w deszczu można spokojnie wpisać do kategorii: koncerty, które zmieniają człowieka.
A jeśli ktoś potrzebował zanurzyć się w gęstej melancholii, Michael Kiwanuka był odpowiedzią. Artysta zbudował wokół siebie aurę spokoju i emocjonalnej głębi, która stanowiła świetny kontrapunkt do szaleństw innych występów. Z kolei Bladee przyciągnął tłum gotowy na emo-rapowe basy i dziwaczny urok szwedzkiego undergroundu.
Jamie xx i Barry Can’t Swim – elektronika, która hipnotyzuje
W tym roku OWF po raz kolejny udowodnił, że potrafi łączyć mainstream z muzyczną selekcją najwyższej próby. Jamie xx, legenda współczesnej elektroniki, zagrał set, który był perfekcyjnie wyważony – między nostalgią a tanecznym uniesieniem. A Barry Can’t Swim, który zamknął festiwal na Warsaw Stage, pokazał, że jego sukces nie jest przypadkiem. To był set transowy, cielesny, niemal spirytualny – idealne zakończenie.
Nie da się mówić o Orange Warsaw Festival bez wspomnienia o polskich artystach. Szczyl po raz kolejny udowodnił, że jego muzyka to nie tylko rap, ale także poezja współczesnego niepokoju. A Margaret, Chivas, Bambi, Sara James, Lordofon, Hubert., Coals i Kuban – to wszystko brzmi jak line-up zupełnie osobnego, doskonałego festiwalu. W tym roku Warsaw Stage była jak alternatywny świat, w którym Polska brzmi świeżo, odważnie i totalnie nowocześnie.
Festiwal, który rozumie swoją publiczność
Nie oszukujmy się – OWF nie byłby tym, czym jest, bez zrozumienia, że festiwal to nie tylko muzyka. To też przestrzeń, w której czujesz się dobrze. Bezpiecznie. Gdzie nie musisz się tłumaczyć, dlaczego wyglądasz tak, a nie inaczej. Gdzie ludzie szanują siebie nawzajem – niezależnie od orientacji, tożsamości, stylu życia.
Za to należą się ogromne brawa organizatorom – za otwartość, przemyślaną logistykę i współczesne podejście do potrzeb uczestników.
Zobaczymy się w 2026! Ale ten weekend zapamiętamy na zawsze
OWF 2025 to nie był festiwal, który po prostu „się odbył”. To było wydarzenie pokoleniowe – na miarę zmieniającej się Polski i jej młodych ludzi. Pełne wzruszeń, tańca, błyskotek i wspólnoty. Warszawa znów była stolicą emocji. I wiecie co? Taką Warszawę chcemy widzieć częściej.