fot. Bartosz Bajerski / Muzeum Narodowe w Warszawie

„Czarny karnawał. Ensor / Wojtkiewicz”: Gdy maska mówi więcej niż twarz

W Muzeum Narodowym w Warszawie trwa wystawa, której nie sposób przeoczyć – „Czarny karnawał. Ensor / Wojtkiewicz” (3 października 2025 – 11 stycznia 2026). To artystyczne spotkanie, które nigdy nie wydarzyło się naprawdę, ale które w pewnym sensie musiało się wydarzyć. Dwóch wizjonerów przełomu wieków – James Ensor, belgijski mistrz groteski, i Witold Wojtkiewicz, melancholijny poeta malarstwa Młodej Polski – spotykają się w teatralnej przestrzeni MNW, by rozmawiać o absurdzie istnienia, śmierci, maskach i śmiechu, który jest często bardziej gorzki niż śmieszny.

Dwa światy, jeden niepokój

Ensor i Wojtkiewicz to artyści, którzy patrzyli na świat z podobnym lękiem i zachwytem. Ensor, zakorzeniony w nadmorskim folklorze Ostendy, malował karnawałową anarchię: barwne parady masek, klaunów, trupów i świętych – groteskowy tłum, który jednocześnie bawi i przeraża. Wojtkiewicz z kolei kierował wzrok do wewnątrz. Jego świat to teatr melancholii, w którym dziecięce postaci grają role dorosłych, a niewinność miesza się ze śmiercią i absurdem.

Obaj rozumieli, że maska czasem mówi więcej niż twarz. Że karnawał – ten moment zawieszenia porządku – bywa prawdziwszy niż codzienność. W ich obrazach groteska nie jest żartem, ale sposobem mówienia o ludzkiej kondycji.

Belgijska ekstrawagancja spotyka polską melancholię

„Czarny karnawał” to pierwsza w Polsce tak duża prezentacja twórczości Jamesa Ensora. Zgromadzono niemal 200 dzieł – obrazy, rysunki, grafiki, maski i lalki. Prace przyjechały z najważniejszych belgijskich instytucji: Królewskiego Muzeum Sztuk Pięknych w Antwerpii, Muzeum Sztuk Pięknych w Brukseli, Muzeum Karnawału i Masek w Binche czy MuZEE w Ostendzie.

Polska część ekspozycji to obrazy Witolda Wojtkiewicza wypożyczone z krajowych muzeów – od Krakowa po Katowice. Kuratorzy zestawili ich dzieła tak, by stworzyć dialog między Polską a Belgią, między liryzmem a groteską, ciszą a krzykiem. Ta współpraca – jak podkreśla flamandzka minister kultury Caroline Gennez – jest przykładem, jak sztuka potrafi budować mosty ponad językami i granicami.

Teatr życia i śmierci

Wystawa została podzielona na sześć części. Każda z nich to osobny rozdział opowieści o ludzkiej naturze. W „Lalkach, szopce i podłych maskach” wchodzimy do świata kukiełek i groteski, w „Zielonym Baloniku” czujemy klimat krakowskiej bohemy, w „Karnawale” – belgijskie szaleństwo. „Na wiec!” pokazuje artystów jako ironicznych komentatorów społeczeństwa, „Z dziecięcych póz” – niepokój ukryty w dzieciństwie, a „Thanatos” to finał – karnawał śmierci, ostatni taniec.

Scenografia MNW przypomina teatr marionetek – wszystko tu gra, faluje, błyszczy i milknie. Kolory są mocne, światło teatralne, a muzyka Jarosława Mikołajewskiego – napisana specjalnie do wystawy – wprowadza nas w nastrój sennego absurdu.

Groteska, która nie traci aktualności

„Czarny karnawał” to nie tylko spotkanie dwóch artystów, ale też diagnoza naszej współczesności. W epoce mediów społecznościowych, filtrów i autoprezentacji temat maski i pozoru nabiera nowego znaczenia. Ensor i Wojtkiewicz mogliby dziś malować Instagram – jako paradę luster, w której nikt nie wie, gdzie kończy się człowiek, a zaczyna jego wizerunek.

Karnawał w muzeum

Wystawie towarzyszy bogaty program: spotkania z artystami, teatrzyki cieni, działania performatywne i – w duchu tytułu – bal maskowy w Muzeum Narodowym. To moment, gdy zwiedzający mogą dosłownie wejść w świat Ensora i Wojtkiewicza – założyć maskę i zrozumieć, że pod nią wcale nie musi być bezpieczniej. „Czarny karnawał. Ensor / Wojtkiewicz” to wystawa, która mówi o świecie sprzed wieku, a jednak boleśnie trafia w dzisiejsze emocje. Bo groteska nie starzeje się nigdy.