Kiedy w kulturze pojawia się polskie nazwisko, które zaczyna poruszać globalną scenę, warto się zatrzymać. Tomasz Makowski, wieloletni dyrektor Biblioteki Narodowej, został wybrany przewodniczącym Conference of Directors of National Libraries – organizacji skupiającej szefów bibliotek narodowych całego świata. To pierwszy taki przypadek w historii. I nie, to nie jest news wyłącznie dla branży bibliotekarskiej. To sygnał, że polska kultura zaczyna grać w pierwszej lidze.
Kim jest Tomasz Makowski i dlaczego jego wybór ma znaczenie?
Makowski kieruje Biblioteką Narodową od 2007 roku i przeszedł drogę od historyka po jednego z najbardziej wpływowych ekspertów w świecie bibliotek. Przez lata konsekwentnie modernizował instytucję: rozwinął digitalizację zbiorów, wzmocnił współpracę międzynarodową, a Polsce zapewnił realne miejsce przy stole, przy którym decyduje się o przyszłości światowego dziedzictwa pisemnego.
To, że właśnie jego wybrano, mówi jasno: Polska przestała być postrzegana jako rynek „peryferyjny”. Makowski reprezentuje podejście, które świat zaczyna zauważać — digital first, rzetelność i kultura na wysokim poziomie, ale bez kompleksów wobec Zachodu.
Tomasz Makowski i świat bibliotek: nowa pozycja Polski
Conference of Directors of National Libraries to nie jest organizacja spotkań towarzyskich. To ciało, które ustawia kierunek rozwoju bibliotek narodowych: od digitalizacji, przez standardy ochrony zbiorów, po międzynarodowe strategie udostępniania treści. Biblioteki narodowe to fundament kultury – nawet jeśli ich znaczenie nie krzyczy tak głośno jak premiery w Hollywood. Ich decyzje wpływają na to, jak zachowujemy i udostępniamy wiedzę: co zobaczą przyszłe pokolenia i jakie archiwa będą dla nich dostępne. Są też totalnie apolityczne.
Polska dzięki wyborowi Makowskiego dostaje głos, który coś znaczy. I nie chodzi o prestiż, choć ten oczywiście robi swoje, zwłaszcza w kontekście kultury premium. Chodzi o realny wpływ na światowe standardy: jak digitalizować, jak udostępniać, jak chronić. To nie jest symboliczna funkcja — to funkcja wykonawcza. W skrócie: otwiera nam to drzwi do poziomu, do którego wcześniej pukaliśmy po cichu.
Dlaczego to jest przełom właśnie teraz?
Jest prosty powód. Biblioteki przestają być regałami z książkami. Stają się centrami informacji, repozytoriami kultury, cyfrowymi archiwami wszystkiego, co tworzymy. To moment przełomu — i Makowski obejmuje funkcję dokładnie wtedy, gdy trzeba podejmować decyzje kluczowe na dekady do przodu. Digitalizacja to nie kwestia skanerów. To decyzje o tym, co przetrwa. Jak będziemy zarządzać danymi. Jak łączyć instytucje. Kto będzie miał dostęp — i na jakich prawach.
W świecie, w którym treść żyje w chmurze, biblioteka musi być czymś więcej niż magazynem. Musi być instytucją nowoczesną, inkluzywną, działającą globalnie. To jest praca na setki milionów użytkowników, nie lokalne archiwum.
Przyszłość bibliotek w erze cyfrowej
Przyszłość bibliotek w erze cyfrowej to moment, w którym Tomasz Makowski będzie musiał żonglować kilkoma trudnymi zadaniami naraz. Po pierwsze, biblioteki w końcu muszą zacząć działać globalnie, a nie lokalnie. Cyfrowe zbiory nie mogą być tworzone z myślą o jednym mieście czy jednym kraju. Mają być dostępne wszędzie, o każdej porze. POLONA już pokazała, że można zrobić coś, co realnie otwiera polskie archiwa na świat, i właśnie takie projekty będą fundamentem nowych standardów.
Drugie wyzwanie to prawa autorskie. Udostępnianie treści online jest jak chodzenie po polu minowym, bo każda decyzja ma swoje prawne konsekwencje. To nie tylko pytanie o to, co można pokazać, ale też jak długo, na jakich zasadach i w jaki sposób archiwizować pliki, żeby nie naruszyć niczyich praw. Tu błędów się nie wybacza, bo naprawa trwa latami.
Do tego dochodzi funkcja społeczna. Biblioteka musi być dziś czymś więcej niż magazynem papieru. Staje się miejscem, które uczy cyfrowych kompetencji, wyrównuje szanse i pomaga odnaleźć się w świecie, gdzie nadmiar informacji potrafi przytłaczać. To ogromna odpowiedzialność, bo biblioteki mają wpływ na to, jak ludzie poruszają się w kulturze i wiedzy, zwłaszcza ci, którzy nie żyją w bańce technologicznego komfortu.
I wreszcie infrastruktura. Cyfrowe archiwa trzeba przechowywać, zabezpieczać i standaryzować. Serwery kosztują, a technologie starzeją się szybciej, niż jesteśmy w stanie je wdrażać. To wszystko jest mało widowiskowe, ale bez solidnego zaplecza technicznego najbardziej ambitne pomysły zwyczajnie się rozsypią. Właśnie na tym – na mocnym, stabilnym zapleczu – będzie opierać się kultura przyszłości.
Co to znaczy dla polskiej kultury i dla nas?
To jest ten moment, w którym polska instytucja kultury dostaje globalny spotlight. Wpływ Tomasza Makowskiego i jego objęcie przewodniczącego Conference of Directors of National Libraries ma realny związek z tym, jak konsumujemy kulturę. Jjak korzystamy z archiwów, jak budujemy wiedzę, jak zachowujemy historię polskiej sztuki, fotografii, designu. Biblioteka narodowa staje się miejscem nowoczesnym, otwartym, wartym uwagi, tak samo jak galeria czy muzeum. I jeśli mamy mówić o kulturze przyszłości – to właśnie tam będzie się ona archiwizować, przechowywać i udostępniać. Świat kultury cyfrowej nie powstaje w metaversie. Powstaje w bibliotekach.
Wybór Tomasza Makowskiego to jeden z najciekawszych momentów, jakie spotkały polską kulturę w ostatnich latach. Nie dlatego, że „Polak na szczycie”. Dlatego, że ta funkcja trafia do człowieka, który faktycznie rozumie przyszłość. I który może sprawić, że Polska przestanie być wyłącznie „odbiorcą trendów”, a zacznie je współtworzyć. Pod warunkiem że nie spoczniemy na laurach. Tytuł niczego nie załatwia. To dopiero początek.


