Łukasz Jemioł jest dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców mody w Polsce, ale jego droga do jubileuszu nie była błyskawicznym sukcesem z dnia na dzień. Projektant ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi, wcześniej interesował się zarówno modą, jak i szeroko pojętą sztuką użytkową. W 2005 roku zdobył nagrodę, która otworzyła mu drzwi do branży – Złotą Nitkę. Wtedy właśnie dał się poznać jako twórca zainteresowany współczesnym stylem miejskim i wygodą, ale w wersji premium. Ten konkurs projektanci pamiętają albo jako epizod, albo moment przełomowy – dla Jemioła był tym drugim. W kolejnych latach otrzymał także m.in. Oskara Mody i Mody Folk, co potwierdziło, że jego obecność w polskim systemie mody ma sens i potencjał.
Pierwszy pokaz w Warszawie zorganizował w 2008 roku, już wtedy działając pod własnym nazwiskiem. To okres, kiedy polski rynek zaczął się dynamicznie zmieniać – rozwijały się butiki projektantów, rosnąca popularność magazynów modowych przekładała się na wzrost świadomości klientów. Jemioł wykorzystał tę zmianę. Systematycznie poszerzał ofertę: od bardziej casualowych ubrań do eleganckich sylwetek wieczorowych, od klasyków garderoby do produktów inspirowanych trendami. Kolejne lata to praca nad ugruntowaniem marki i stałą obecnością na rynku, a także współpraca z osobami publicznymi, które zaczęły pojawiać się w jego projektach.
Dziś jego kolekcje są dostępne nie tylko online, ale również w trzech lokalizacjach stacjonarnych: we flagowym warszawskim butiku przy Mokotowskiej 26 oraz w gdyńskim Klifie i katowickiej Silesii. To sklepy, które pełnią nie tylko funkcję handlową. Jemioł sam wielokrotnie mówił o nich jako o miejscach spotkań z klientami, wymiany opinii i tworzenia relacji. To element budowania marki, który w branży mody jest równie ważny jak projektowanie.
Biblioteka Narodowa jako przestrzeń pokazu
Pokaz „20th Anniversary Jemiol” stanowił podsumowanie dwóch dekad pracy. Miejscem wydarzenia była Biblioteka Narodowa – instytucja, której kojarzenie z modą nie jest oczywiste. Tym razem przestrzeń publiczna, zazwyczaj przeznaczona dla czytelników i badaczy, zmieniła się w wybieg. Wybór podkreślał raczej dojrzały charakter marki i potrzebę pokazania jej w otoczeniu, które nie konkuruje z modą, lecz daje jej neutralne, prestiżowe tło.
Scenografia bazowała na istniejącej architekturze. Wysokie regały wypełnione książkami stały się naturalną ramą dla wybiegu. Oświetlenie punktowało poszczególne partie przestrzeni tak, aby nie odciągać uwagi od sylwetek. Nie było tu krzyczących efektów specjalnych ani performance’u. Główną rolę grały ubrania. To również pierwszy raz, kiedy Biblioteka Narodowa udostępniła swoją przestrzeń na tego typu wydarzenie. Fakt ten jest ciekawym sygnałem – pokaz mody pojawia się w miejscu zazwyczaj kojarzonym z zachowywaniem dziedzictwa kultury. Można interpretować to jako potwierdzenie, że moda tworzona na polskim rynku dojrzała na tyle, by zostać potraktowana jako element kultury, a nie jedynie sezonowej konsumpcji.
Co na wybiegu?
Na wybiegu zobaczyliśmy 97 sylwetek. To dużo, nawet jak na pokazy okolicznościowe. Taka skala pozwala pokazać obraz marki z wielu stron, ale jednocześnie wymaga konsekwencji estetycznej i świadomego zarządzania konstrukcją pokazu. Tutaj struktura była czytelna: podział na segmenty tematyczne oparty o materiał, funkcję i moment noszenia.
Sylwetki dzienne obejmowały kurtki, płaszcze, marynarki, spodnie i dzianiny. W tej części dominowały proste formy i wyraźne linie, bez odważnych deformacji czy eksperymentów z proporcją. Ujęcie praktyczne było tu istotne – ubrania wyglądały jak gotowe do kupienia i wprowadzenia do codziennej garderoby.
Segment wieczorowy wprowadzał lżejsze materiały, dekoracje i większą liczbę detali. Koronki, cekiny i pióra pojawiały się w stylizacjach, ale nie w formie przesadnej teatralności – raczej jako element akcentujący i dodający światła. Nie była to wizja wieczoru oderwanego od rzeczywistości, lecz taka, która celuje w użytkowość premium.
Materiały i techniki
Skóra – naturalna i ekologiczna – od wielu lat jest kluczowym tworzywem w kolekcjach projektanta. Tym razem wystąpiła zarówno w formie masywnych, długich płaszczy, jak i krótszych kurtek inspirowanych klasycznymi fasonami z lat 70. i 90. Obecny był również jeans, traktowany jako materiał sztywny, z konstrukcją zbliżającą się do fasonów garniturowych. Sztuczne futra i pióra pojawiały się w bardziej spektakularnych lookach, ale pozostawały w granicach estetyki urban chic.
Ważną rolę odegrała mięsista dzianina i wełny, szczególnie w palcie i narzutkach. Tu widać intensywne postawienie na sezon jesienno-zimowy, bez materiałowych eksperymentów oderwanych od realnego klimatu i potrzeb klientki.
Kolory utrzymano w spójnej, ciemnej skali. Czekolada, różne odcienie brązu i karmelu, złoto oraz głęboka czerń. To kontynuacja stylu, na którym marka budowała swoją tożsamość. Odcienie te zwykle dobrze układają się z naturalnymi tkaninami i pozwalają na łatwiejsze łączenie elementów kolekcji między sobą – co dla odbiorców jest wartością praktyczną.
Niewiele było kontrastów czy mocnych akcentów kolorystycznych. Forma dominowała nad kolorem. Podejście to można odczytać jako decyzję o wzmocnieniu charakteru codziennego luksusu – moda, która ma być używana, a nie jednorazowo prezentowana na okazję.
Marka w polskim systemie mody
Jubileusz zawsze skłania do pytań o miejsce twórcy na mapie branży. Jemioł należy do grupy polskich projektantów, którym udało się nie tylko przetrwać zmiany rynku, ale też konsekwentnie rozwijać skalę działalności. W jego przypadku widać wyraźne trzy etapy: fazę konkursową, etap dynamicznego rozwoju i otwierania butików oraz czas stabilizacji biznesowej.
Nie jest projektantem eksperymentalnym. Nie stawia na redefiniowanie kanonu mody, nie próbuje prowokować obrazem. Skupia się na tym, by jego ubrania odpowiadały potrzebom klientów, którzy szukają jakości, współczesnego kroju i materiałów premium. Styl marki opiera się na wygodzie, funkcjonalności i zachowawczym podejściu do trendów – nie w sensie negatywnym, lecz praktycznym. Jemioł projektuje rzeczy, które mają być noszone, a nie jedynie komentowane.
Projektant podczas jubileuszu nie ukrywał, że nie traktuje tego wydarzenia jako wspomnienia. W jego słowach przewijała się idea kontynuacji i skupienia na przyszłości. Określił kolekcję jako reprezentację teraźniejszej tożsamości marki, bez prób retrospekcji. Pokaz miał zatem pokazać nie to, co minęło, lecz to, co jest aktualne i w jego opinii nadal będzie rozwijane w kolejnych sezonach.
Dla odbiorcy oznacza to jedno: marka trzyma obrany kurs. Jemioł nie zapowiada nagłego zwrotu w stronę awangardy czy dekonstrukcji. Nie sygnalizuje też wejścia w segment haute couture. Pozostaje przy swojej definicji luksusu użytkowego.
Pokaz „20th Anniversary Jemiol” był wydarzeniem, które zamknęło dwie dekady pracy projektanta w jednym wieczorze, ale nie był próbą budowania narracji historycznej. Kolekcja pokazała to, co marka oferuje dziś: ubrania zaprojektowane z myślą o codziennym użytkowaniu, wykonane z jakościowych materiałów i osadzone w estetyce miejskiego luksusu. Przemyślana konstrukcja, dopracowany dobór tkanin, rozbudowany zakres sylwetek – to elementy, które składają się na stabilne działanie marki na polskim rynku.








