fot. dzięki uprzejmości CPFW

FELIETON: „Zachwycająca, zmysłowa, nowoczesna” – czyli jak NIE pisać o modzie

Pisanie o modzie bywa dzisiaj jak rzucanie brokatem na cokolwiek, byle błyszczało. Kolekcja? „Odważna i sensualna.” Pokaz? „Pełen świeżej energii i współczesnej interpretacji klasyki.” A ciuch? „Kwintesencja kobiecości.” Stop. Wystarczy.

Moda, choć bywa lekka, nie znosi pustych słów. A mimo to – z uporem godnym lepszej sprawy – wielu redaktorów i PR-owców wciąż uprawia sztukę „adjektivozy”. To choroba polegająca na wylewaniu przymiotników jak z wiadra. I to bez względu na to, czy mamy do czynienia z oversize’owym golfem w beżu, czy z bieliźnianą sukienką na pokazie haute couture. Wszystko jest „kultowe”, „zmysłowe”, „ponadczasowe”. A przecież nawet dres może być „ponadczasowy”, jeśli dobrze go opiszemy. I tu właśnie leży pies pogrzebany.

Bo pisać o modzie to nie znaczy nazywać ją ładną. Moda to język. To kod społeczny, polityczny, ekonomiczny. To opowieść o ciele i o tym, jak je wystawiamy na pokaz – albo jak je chowamy. Dobry tekst o modzie nie mówi nam tylko, że coś jest piękne. On nam tłumaczy dlaczego tak to odbieramy. Pokazuje kontekst. Sięga do historii. Zadaje pytania. Dlaczego Balenciaga znów pokazuje obdarte bluzy? Co oznacza powrót koronek u Diora? Czemu tak wielu projektantów dziś sięga po skórę i lateks?

Zamiast więc wciskać na siłę „nowoczesność” i „femininity”, spójrzmy na ubranie jak na komunikat. Co mówi? Jaką opowiada historię? Czy może się komuś narazić? Albo: dlaczego wywołuje taki a nie inny dyskomfort?

Moda zasługuje na to, by traktować ją serio – nie jak katalogowe tło pod botoksy influencerów. Jeśli już o czymś pisać z entuzjazmem, to o projektach, które coś znaczą. Albo odwrotnie – o tych, które nie znaczą nic, i też są przez to ciekawe. Bo nawet najgłupszy trend – jak klapki z futrem albo spodnie z wycięciami na pośladkach – mówi nam coś o świecie, w którym żyjemy.

Więc następnym razem, zanim nazwiesz kolekcję „zmysłową podróżą w świat kobiecości”, zastanów się, czy nie lepiej byłoby napisać po prostu: „tu nie chodzi o sukienki, tylko o władzę”. Albo: „to, co widzimy, to próba ukrycia braku pomysłu za błyskotkami”. To będzie uczciwsze. I ciekawsze.

Moda nie potrzebuje cukru. Potrzebuje znaczenia. A tekst o modzie – tak jak dobre ubranie – powinien mieć formę i treść. I nie bać się kontrowersji.