fot. materiały prasowe

Isabel Marant Wiosna-Lato 2026: Zachód słońca w kieszeni

Wiosenno-letnia kolekcja męska Isabel Marant na 2026 rok to opowieść — nie pokaz mody, nie lookbook, nie checklist trendów. To jak pocztówka wysłana z podróży przez spalony słońcem interior, zahaczającej o przedmieścia Ibizy i amerykański Zachód, gdzie czas płynie wolniej, a ubrania dopasowują się do ciała, a nie odwrotnie.

Nomada z wyczuciem stylu

To, co wyróżnia tę kolekcję, to jej nienachalna nostalgia — ubrania wyglądają, jakby były już częścią czyjejś historii. Kolory? Spłowiałe od słońca. Zgaszone khaki, brązy, pudrowy róż i sprany żółty tworzą paletę, która zamiast krzyczeć trendami, opowiada o ciszy południa i zapachu kurzu. Marant odchodzi tu od miejskiego zgiełku, kierując się ku bardziej organicznym krajobrazom — nieco westernowym, nieco hippisowskim, ale zawsze elegancko niedbałym.

Streetwear, który nie próbuje być młodszy

Kolekcja łączy luz streetwearu z szykiem „letniego dżentelmena”. Spodnie są prostsze, ale nie sztywne. Przylegają lekko do nóg, ale nie przytłaczają sylwetki. Pojawiają się mięsiste dzianiny, przewiewna bawełna i sprana odzież robocza z nutą tailoringu. Co ciekawe, Marant balansuje na granicy preppy i surfer-vintage: plecione pasy, frędzle przy mokasynach, laserowo paskowane dżinsy z graficznymi wzorami czy kwiatowe nadruki przywodzące na myśl kalifornijską wolność lat 70.

Kluczowe elementy? Satynowa bomberka, która wygląda jakby pamiętała niejedną imprezę na dachu w Marsylii. T-shirty jak pocztówki, które ktoś zapomniał wysłać. Bluza MARANT w odcieniach zachodu słońca — jakby przesiąknięta solą i kurzem. Detale? Kieszenie w stylu western, hafty przy kołnierzach, paski przypominające o szkolnym uniformie, ale reinterpretowane z wyczuciem.

W czasach, gdy męska moda często próbuje być albo przesadnie minimalistyczna, albo wściekle ekstrawagancka, Isabel Marant proponuje coś innego — balans. Ubrania, które wyglądają jakby były z tobą od lat, ale mimo to nadal robią wrażenie. Kolekcja SS26 to nie trend, tylko nastrój. Trochę jak powrót z podróży, z której nie chcesz wracać.