fot. Anna Borowska (FPFF)

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych 2025: 50 lat polskiego kina w Gdyni

Kiedy w 1974 roku w Gdańsku odbyła się pierwsza edycja Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, nikt nie przypuszczał, że stanie się on najważniejszym świętem kina w Polsce. To tu rodziły się legendy – Andrzej Wajda odbierał Złote Lwy za „Człowieka z marmuru”, Krzysztof Kieślowski triumfował „Bez końca”, a Agnieszka Holland czy Krzysztof Zanussi umacniali swoje pozycje twórców światowego formatu. W 1987 roku festiwal przeniesiono do Gdyni i od tamtej pory właśnie to miasto stało się filmową stolicą Polski. Dziś 50. jubileuszowa edycja ma symboliczny wymiar – pół wieku istnienia to nie tylko powód do świętowania, ale i moment refleksji nad kondycją polskiego kina.

Konkurs Główny: mistrzowie kontra debiutanci

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych 2025 w Gdyni to przede wszystkim Konkurs Główny, w którym znalazło się 16 tytułów. To imponująca mieszanka głośnych nazwisk i świeżych odkryć. Na liście znalazły się filmy twórców, którzy od dekad kształtują wyobraźnię widzów:

  • Agnieszka Holland z „Franzem Kafką” – portretem pisarza widzianym przez pryzmat współczesnych lęków.
  • Wojciech Smarzowski z „Domem dobrym” – już sam tytuł sugeruje, że możemy spodziewać się opowieści bezkompromisowej, mocno zakorzenionej w polskich realiach.
  • Juliusz Machulski powraca z „Vinci 2” – ryzykownym sequelem kultowego heist movie sprzed dwóch dekad.
  • Władysław Pasikowski prezentuje „Zamach na papieża”, film z góry budzący kontrowersje.

Obok nich debiutanci, którzy mogą wywrócić stolik i udowodnić, że polskie kino nie boi się nowych języków. Szczególną uwagę zwracają: „Światłoczuła” Tadeusza Śliwy – intrygujący tytuł sugerujący autotematyczną grę z medium, czy „Klarnet” Toli Jasionowskiej – opowieść, która ma szansę zachwycić wrażliwością wizualną. Jak zauważa dyrektorka artystyczna Joanna Łapińska, ten zestaw to „punkt wyjścia do rozmowy o przyszłości polskiego kina”. I trudno się z nią nie zgodzić.

Krótka forma, wielkie tematy

Nie można pominąć Konkursu Filmów Krótkometrażowych. Do rywalizacji zakwalifikowano aż 32 tytuły – od mocnych komentarzy społecznych po intymne opowieści o relacjach . To tu widać, czym żyją młodzi twórcy: wojną, migracją, kryzysem więzi społecznych, ale i codziennym doświadczeniem jednostki. Krótka forma, dzięki swojej kondensacji, często działa mocniej niż pełny metraż – a laureaci tego konkursu zwykle wchodzą później na salony Konkursu Głównego.

Perspektywy: nowe kino na horyzoncie

Drugim filarem festiwalu stał się Konkurs Perspektywy, w którym znalazło się osiem filmów – pięć z nich to pełnometrażowe debiuty . To kategoria, która otwiera drzwi do szerszego obiegu produkcjom ambitnym, często eksperymentalnym. W ubiegłych latach to właśnie stąd wywodziły się filmy, które później żyły własnym życiem na festiwalach międzynarodowych. W tym roku uwagę zwraca choćby „Zaprawdę Hitler umarł” Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego – tytuł, który już prowokuje do dyskusji – czy „Las” Joanny Zastróżnej, zapowiadający się na subtelną, autorską opowieść.

Nagrody i jubileuszowe akcenty

Najważniejsze pozostają Złote Lwy, nagroda, która w historii polskiego kina ma wagę większą niż niejedna statuetka zagraniczna. W tym roku organizatorzy przygotowali dodatkową niespodziankę – limitowaną serię srebrnych monet, wybitych przez Mennicę Polską specjalnie na 50. edycję. Zaledwie 50 sztuk trafi do rąk laureatów . To gest symboliczny – materialne przypomnienie, że pół wieku temu zaczęła się historia, która trwa do dziś.

Czerwony dywan i ekologia

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni to nie tylko filmy, ale i atmosfera. Czerwony dywan przed Teatrem Muzycznym w Gdyni znów stanie się miejscem, gdzie spotkają się twórcy, aktorzy i widzowie. Organizatorzy zadbali także o ekologiczny wymiar wydarzenia – po Gdyni kursować będą elektryczne autobusy, a Kino Polska zapewni uczestnikom rowery miejskie. To detal, ale znaczący – bo pokazuje, że kino może być jednocześnie glamour i świadome.

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych 2025 to jubileuszowa odsłona, w której historia spotyka się z przyszłością. Z jednej strony wspomnienie Wajdy, Holland czy Kieślowskiego, z drugiej – debiutanci, którzy dopiero zaczynają pisać swoje rozdziały. To moment, w którym polskie kino spogląda w lustro, zastanawia się, gdzie jest, dokąd zmierza i jakie historie chcemy opowiadać na ekranie.