Jarosław Ewert od lat udowadnia, że moda nie jest dla niego powierzchownym rzemiosłem, ale osobistym językiem opowieści. Najnowsza kolekcja „Echa” to projekt wyjątkowy, bo zamiast podążać za sezonowymi trendami, projektant wraca do własnych korzeni. Inspiracją były wspomnienia wspólnej pracy przy maszynie z matką – moment, w którym zaczęła się jego fascynacja szyciem. Dziś Jarosław Ewert przekuwa tamte emocje w 22 unikalne sylwetki stworzone z resztek tkanin i fragmentów historii, które zebrane zostały przez lata.
Kolekcja powstała z materiałów gromadzonych przez Jarosława Ewerta przez szesnaście lat – od końcówek serii, przez zapomniane tkaniny, aż po fragmenty przekazywane przez znajomych. Z tej pozornie chaotycznej mozaiki Jarosław Ewert buduje spójną narrację, w której każdy detal niesie osobiste znaczenie. Sam projektant nazywa swoją pracownię „domkiem wiedźmy” – miejscem pełnym niespodzianek i ukrytych skarbów, gdzie każda tkanina może otrzymać nowe życie.
Kolekcja „Echa” powstała z impulsu, z potrzeby sięgnięcia do tego, co już we mnie było – wspomnień, emocji, tkanin, które przez lata zbierałem. Nie traktuję jej jako zamknięcia etapu ani jednoznacznego początku czegoś nowego, choć być może z czasem spojrzę na to inaczej.
Podczas pracy nad „Echami” uświadomiłem sobie, jak wiele skarbów mam już w swojej pracowni – materiałów, które tylko czekały na swoją kolej. Myślę, że ten kierunek – wykorzystywanie tego, co już istnieje, co ma swoją historię – będzie mi towarzyszył także w przyszłych projektach.






Moda jako rytuał
„Echa” to kolekcja, która balansuje na granicy mody i rytuału. Obok charakterystycznych falban, objętościowych form i ręcznych wykończeń pojawiają się maski – integralna część stylizacji. To nie gadżet, ale element nadający całości niemal sakralny charakter. Dzięki nim sylwetki zyskują intrygującą, performatywną tożsamość.
W palecie dominują czerń i biel, złoto, odcienie zieleni, szarości i pudrowego różu. Obok klasycznych żakardów i szyfonów pojawiają się tkaniny własnoręcznie przekształcane przez projektanta. Całość to opowieść o twórczości jako akcie odzyskiwania kontroli i porządkowania chaosu – ale też o zgodzie na to, że moda bywa intymnym, a czasem wręcz medytacyjnym procesem.
Sylwetki i maski pełne znaczeń
Każda z 22 sylwetek to osobny rozdział tej opowieści. „Meluzyna” hipnotyzuje mszystą zielenią i falbanami z pełnego koła. „Ying Yang” staje się metaforą równowagi dzięki czarno-białym kontrastom. „Kapłanka” – monumentalna peleryna – przywodzi na myśl liturgiczny kostium, a „Daimon” w formie ręcznie konstruowanego płaszcza jest niemal zbroją, w której materiał staje się manifestem. Nie brakuje tu również odniesień do natury – „Świtezianka” czy „Żuraw” nawiązują do polskiej wyobraźni i folkloru, natomiast „Arrakis” i „Splątana” przenoszą nas w futurystyczne, fantastyczne rejony. Cała kolekcja to swoisty patchwork emocji, pamięci i kulturowych tropów.
Ogromne wrażenie zrobił na mnie jeden z ostatnich pokazów Maison Margiela – to był punkt wyjścia do stworzenia masek. Zafascynował mnie sposób, w jaki mogą zmienić odbiór całej sylwetki. Duży wpływ miał też teatr i film – chociażby postać No-Face z filmu „Spirited Away: W krainie bogów” Hayao Miyazakiego, do której bezpośrednio nawiązuje jedna z sylwetek. Zależało mi na tym, by maski nie były tylko dodatkiem, ale integralną częścią każdej stylizacji.
Pomagają zbudować pełniejszy obraz – total look. Maski są dla mnie zarówno narzędziem estetycznym, jak i symbolicznym – dodają teatralności, tworzą spójność między bardzo różnorodnymi sylwetkami, a jednocześnie mogą być odczytywane jako metafora współczesności, w której często ukrywamy swoją prawdziwą twarz lub próbujemy na nowo definiować własny wizerunek.






Moda poza sezonem
To, co wyróżnia „Echa”, to całkowite oderwanie od kalendarza mody. Nie jest to kolekcja sezonowa, lecz ponadczasowa. Jarosław Ewert nie ogląda się na to, co „będzie modne wiosną czy jesienią”. Jego język jest bardziej osobisty i wymyka się cykliczności rynku. W czasach, gdy wiele marek podąża za masową produkcją, Ewert świadomie wybiera pracę ręczną i powolne krawiectwo. Proces szycia staje się u niego formą praktyki uważności – narzędziem skupienia i wyciszenia.
Kolekcja „Echa” Jarosława Ewerta to twórcza szczerości i odwaga pójścia pod prąd. To projekt o mocy pamięci, o nieoczywistych powrotach i o tym, że w modzie wciąż można odnaleźć głębię. W świecie zdominowanym przez natychmiastowość i masową produkcję „Echa” brzmią jak wyraźny, osobisty głos – przypomnienie, że nowe naprawdę może powstać ze starego.