fot. materiały prasowe

Piaget x Andy Warhol: Zegarek jak mały obraz

Piaget po raz kolejny łączy siły z Fundacją Andy’ego Warhola i zamiast robić kolejną oczywistą reprodukcję słynnych puszek czy serii Marilyn, sięga po mniej oczywiste źródło — polaroidowy kolaż z 1986 roku. Efekt? Zegarek, który wygląda jak miniaturowy obraz wykonany z ciętych kawałków kamieni, opakowany w klasyczną, żółtozłotą kopertę. Limitacja: 50 numerowanych sztuk.  

Co w nim wyjątkowego?

Piaget „Collage” to nie gadżet-marka; to rzemiosło. Tarcza powstała w technice marquetry, z użyciem czarnego onyksu jako bazy oraz inkrustacji z żółtego serpentynitu z Namibii, różowego opalu i zielonego chrysoprase — ułożonych tak, by przypominały warholowski kolaż. Koperta: 18-karatowe żółte złoto, kształt zaczerpnięty z historycznego modelu „Black Tie” noszonego przez Warhola. W środku pracuje manufakturowy automat Piaget calibre 501P1 z około 40-godzinną rezerwą chodu. Limitacja: 50 egzemplarzy; cena katalogowa: około CHF 67,000.  

Jak to działa estetycznie i konceptualnie

To zegarek, który stawia pytanie: czym jest przedmiot „związany z artystą”? Piaget mogło iść na łatwiznę i wydrukować ekranową grafikę na tarczy. Zamiast tego wybrało drogę rzemieślniczą — kamień po kamieniu — i dzięki temu projekt nie tylko nawiązuje do estetyki Warhola, ale daje produktom konkretną wartość materialną. To ruch sprytny: łączy rozpoznawalność nazwiska z autentycznym savoir-faire zegarmistrzowskim.  

Moja opinia? To dobrze — Warhol przecież sam grał konwencją konsumpcji i reprodukcji. Piaget, odwołując się do ręcznej techniki i kamienia, jednocześnie sprzedaje luksus i hołd. Tylko że hołd kosztuje tak, że dla większości z nas pozostanie egzemplarzem z muzealnej gabloty. I o to w kolekcjonerstwie chodzi: dostępność jest częścią wartości.

Dla kogo jest ten zegarek? Dla kolekcjonera sztuki, który jednocześnie ceni zegarmistrzostwo. Dla muzeów i instytucji patrzących na współczesne crossovery mody i sztuki. Dla tych, którzy traktują zegarek jako obiekt estetyczny, a nie tylko narzędzie odmierzania czasu. Nie polecam go komuś, kto szuka „wearable pop artu” w stylu codziennego szpanu — do noszenia przy jeansach i sneakersach będzie zbyt delikatny i zbyt kosztowny.

Czy warto zainwestować?

Jeśli porównujemy do innych rzemieślniczych, limitowanych piece-of-art (kamienne marquetry + złoto + manufakturowy kaliber), cena trzyma poziom. Czy to dobra inwestycja? W świecie zegarków – dzieł sztuki rzadko ma się pewność, ale limit 50 sztuk + współpraca z Fundacją Warhola to elementy, które podbijają wtórny rynek. Jeśli szukasz ostentacji — są tańsze drogi. Jeśli szukasz kawałka historii w małej skali — tu masz ją zapakowaną w żółte złoto.  

Techniczne sprawy? 45 × 43 mm, koperta 18K żółte złoto, grubość ~8.08 mm, wodoszczelność 30 m. Tarcza: marquetry z onyxu, Namibian serpentine, pink opal, green chrysoprase. Mechanizm: Piaget calibre 501P1, automatyczny, 40 h rezerwy chodu. Pasek: zielony aligator. Limitacja: 50 numerowanych egzemplarzy. Cena: CHF 67,000 (około 300,000 złotych).

Piaget ma w zegarmistrzostwie wizerunek marki, która lubi łączyć jubilerskie rzemiosło z ultra-cienkimi mechanizmami. Współpraca z Fundacją Andy’ego Warhola nie jest prostym marketingiem — to ukłon w stronę pop-kultury, ale wykonany ręką mistrzów kamieniarskich i zegarmistrzów Piaget. Dla fanów sztuki to ciekawy przykład, jak duże domy luksusowe reinterpretują spuściznę artystów w przedmiotach użytkowych.  

Piaget „Collage” to przedmiot dla wąskiej, świadomej grupy. Estetycznie i wykonawczo — mocne „tak”. Moralnie — można dyskutować, czy kapitalizacja na nazwisku Warhola jest jeszcze celebracją czy już jedynie luksusową reprodukcją; tu trudno o jednoznaczność i to dobrze. Jeśli chcesz mieć kawałek Warhola na nadgarstku, masz teraz opcję.