Rick Owens Wiosna-Lato 2026: Apokaliptyczny romantyzm i stalowa czułość

Rick Owens znów postawił lustro przed światem – i jak zwykle, nie każdy chciał w nie patrzeć. Kolekcja „Temple” zaprezentowana w Palais de Tokyo to kontynuacja męskiej linii o tej samej nazwie, pokazanej kilka miesięcy wcześniej. To nie tylko moda – to komentarz do rzeczywistości, w której luksus staje się zbroją, a ciało – ostatnim miejscem prawdy.

Owens, równolegle otwierający retrospektywę„Temple of Love w Musée Palais Galliera, jakby sam śmiał się z idei „szczytu kariery”. „Tenacy, peak and decline” – napisał w swoich notatkach, przyznając, że woli patrzeć w oczy przemijaniu niż je pudrować. W efekcie powstała kolekcja brutalnie piękna, pełna kontrastów: pomiędzy glamour a zniszczeniem, zmysłowością a przemocą, apokalipsą a miłością.

Złom, lateks i anioły w nylonie

Rick Owens Wiosna-Lato 2026 to modowa dystopia w wersji couture. Na wybieg wyszły kobiety w spódnicach i sukniach z przetworzonego nylonu – sztywnego, industrialnego, ale zaskakująco lekkiego. Tkaniny pokryto warstwą lateksu i haftem z sekwin, każdy naszyty ręcznie przez paryską artystkę Matisse Di Maggio – królową fetyszowej estetyki. Po wyschnięciu materiał był polerowany do momentu, aż nabrał chropowatej, niemal skorupiastej faktury.

Obok tego – mikropłaszcze, krótkie trencze i kurtki typu flight z watą cukrową w kolorze różowego pyłu. Owens łączy je z „Dracu-collared jackets” – mikroskórzanymi bikerami z kapiącymi frędzlami, które wyglądają jak skrzydła anioła po bitwie. Ciężkie skóry wytwarzane w Toskanii przez Straytukay są ręcznie przecinane, frędzlowane i plecione tak, by „oddychały i falowały jak ciało”.

Pod spodem – prześwitujące warstwy cienkiego jedwabiu, architektonicznie zszyte w taki sposób, by sugerować nagość, ale jej nie pokazywać. Kobieta Owens jest naga tylko w sensie emocjonalnym – nie potrzebuje dekoltu, by emanować siłą.

Miłość, która boli

Motyw ciała i oporu przewija się w całej kolekcji. Metalowe rzeźby na ramionach przypominają o minionym sezonie, ale tym razem zamiast potęgi mają w sobie melancholię – podtrzymują suknie z delikatnego jedwabiu, jakby balansujące między ciężarem a lekkością. Owens mówi wprost: “Tough clothes for tough times”.

Dźwiękowy motyw pokazu – remiks utworu „Somebody to Love” Jefferson Airplane w wykonaniu Basstrologe – dopełnił obraz apokaliptycznego rave’u. Na wybiegu słychać było echo punkowej kolaboracji z legendarnym nowojorskim duetem Suicide, a w tkaninach – duch przemysłowej Ameryki przefiltrowany przez europejską dekadencję.

Rick Owens: zbroja z emocji

W świecie, w którym moda często ucieka w czystą estetykę, Rick Owens wciąż przypomina, że ubranie może być rytuałem, nie produktem. Wiosna-Lato 2026 to nie kolekcja dla każdego – to raczej emocjonalny egzorcyzm, spektakl o ludzkości, która nie chce się poddać.

Owens nie sprzedaje snu o pięknie. On pokazuje, że piękno to walka – i że w czasach niepokoju najpiękniej wyglądają ci, którzy się nie boją.

fot. dzięki uprzejmości Rick Owens