Porsche zrobiło ruch, na który czekała cała branża. Cayenne Electric wjeżdża na rynek z impetem, którego nie powstydziłby się supersamochód. To najmocniejsze seryjne Porsche w historii i jednocześnie pierwszy moment, w którym elektryczny SUV brzmi jak coś więcej niż ekologiczny obowiązek producenta. Tu naprawdę czuć ambicję i próbę ustawienia poprzeczki tak wysoko, żeby cała konkurencja musiała przyspieszyć krok.
Nowy Cayenne potrafi wycisnąć z siebie nawet 850 kW, czyli 1156 KM, i robi setkę w 2.5 sekundy . Absurd? Trochę tak, ale w tym właśnie leży jego urok. Porsche pokazuje, że nie zamierza porzucać sportowego DNA tylko dlatego, że prąd płynie w kablach zamiast benzyny wtryskiem. Co ciekawe, to nie jest pokaz mocy na jeden sprint – technologia chłodzenia silnika i bateria z dwustronnym chłodzeniem dają stabilność, której naprawdę brakowało wielu elektrykom przy dłuższym obciążeniu .
Wreszcie elektryk, który nie traci czasu
Największy problem kierowców EV? Czekanie. Porsche odpowiada na to jak producent, który naprawdę słucha własnej grupy docelowej. Ładowanie do 80 procent w niecałe 16 minut, moc ładowania dochodząca do 400 kW i możliwość doładowania ponad 300 km zasięgu w 10 minut . To nie jest łaska, to jest gamechanger. I nawet jeśli w Polsce takich superchargerów nie ma jeszcze na każdym rogu, to kierunek rozwoju jest jasny: premium ma wyprzedzać rynek, a nie czekać na jego łaskę.
Do tego Porsche jako pierwsze oferuje indukcyjne ładowanie w aucie tej klasy. Parkujesz nad płytą, niczego nie podłączasz, auto samo zaczyna ładowanie. Idealne dla ludzi, którzy nie mają czasu na zabawę z kablami.

Design, który czujesz na ulicy
Cayenne Electric nie bawi się w rewolucje na siłę. Jest nowocześniejszy, agresywniejszy i bardziej aerodynamiczny, ale dalej wygląda jak Cayenne. I bardzo dobrze. Mamy niższą maskę, smukłe światła Matrix LED, frameless doors w stylu bardziej lifestyle niż typowy SUV i tył z animowaną listwą świetlną, która na żywo robi większe wrażenie niż na renderach . Turbo dostaje Turbonite – eleganckie, ciemne akcenty zamiast taniego połysku, co brzmi jak mały detal, ale w tej klasie takie detale robią różnicę.
Aerodynamika 0.25 drag coefficient sprawia, że Cayenne Electric spokojnie wbija się do ligii najefektywniejszych SUV-ów klasy premium. A jeśli ktoś lubi zjechać z asfaltu, dostępny pakiet Off-Road nie jest tylko marketingiem – zmieniona geometria i większa odporność auta naprawdę pomagają na trudniejszych drogach.

Technologia, która wreszcie nie męczy
Porsche Driver Experience to pierwsza odsłona wnętrza, w którym ekrany nie krzyczą, tylko współpracują. Zakrzywiony OLED, ogromny panel pasażera i pierwszy w Cayenne head-up display z AR, który wygląda bardziej jak projektor futurystycznego HUD-u niż klasyczna nakładka na szybę . Do tego fizyczne przyciski tam, gdzie trzeba – w końcu ktoś zrozumiał, że zmiana temperatury suwakiem na ekranie to wybitnie zły pomysł.
Mood Modes to już bardziej lifestyle niż motoryzacja, ale działa to tak przyjemnie, że trudno kręcić nosem. Auto potrafi dopasować pozycję fotela, klimat świetlny, temperaturę i brzmienie audio do twojego nastroju. Taka dbałość o detal pokazuje, do kogo Porsche kieruje ten model – do kierowców, którzy chcą mieć w aucie własną strefę komfortu, a nie tylko zestaw funkcji.

Przestrzeń i luksus bez sztucznego nadęcia
Cayenne Electric urósł i to w ważnych miejscach. Najwięcej zyskali pasażerowie z tyłu – dłuższy o 13 cm rozstaw osi daje wreszcie miejsce na nogi, a elektrycznie regulowana kanapa pozwala traktować tylny rząd jak pierwszą klasę samolotu, tylko bez turbulencji. Do tego bagażnik do 1588 litrów plus 90-litrowy frunk. Nic tu nie zostało z typowej dla elektryków kompromisowej filozofii „albo zasięg, albo praktyczność”. Tu jest i jedno, i drugie.
Wniosek? Porsche znów wyprzedza epokę
Cayenne Electric to nie jest elektryk, który chce być ekologiczny. To elektryk, który chce być najlepszy. I w wielu aspektach już jest. Skala personalizacji, opcje wykończenia, możliwość stworzenia prawie unikatowego egzemplarza przez Porsche Exclusive Manufaktur – to wszystko buduje pozycję modelu, który ma obsłużyć najbardziej wymagających klientów premium.
Najważniejsze jednak, że Porsche nie ucieka od tradycji. Marka jasno mówi, że elektryki, hybrydy i benzyna będą istnieć równolegle jeszcze długo po 2030 roku. To uczciwe, rozsądne i dużo bardziej realne niż agresywne deklaracje niektórych producentów. Cayenne Electric można zamawiać już teraz. I nie zdziwię się, jeśli ta generacja stanie się bestsellerem szybciej, niż większość z nas zdąży obejrzeć konkurencyjne premiery.


