fot. Patryk Lewiński

Bez Rodzynek w Poznaniu: Cukiernia, która wygląda jak tort rozebrany na części pierwsze

Na 25 metrach kwadratowych przy Poznańskiej 80 w Skórzewie powstało wnętrze Bez Rodzynek , które nie udaje niczego więcej niż jest. To pracownia tortów, ale zaprojektowana tak, jakby ktoś naprawdę potraktował cukiernictwo serio i przetłumaczył je na język architektury. Za projekt odpowiada mode:lina architekci, a autorką koncepcji jest Kinga Kin. I widać tu rękę kogoś, kto nie boi się dosłowności, ale potrafi ją kontrolować.

Punktem wyjścia wnętrza Bez Rodzynek był tort. Dosłownie. Kremowe obwódki, galaretki, dekoracje – wszystko to zostało rozebrane na formy, rytmy i faktury. Zamiast dosłownych cytatów mamy sztukaterię, zaokrąglone profile i powtarzalne detale, które nie krzyczą „cukiernia”, tylko budują spójną narrację. To ważne, bo bardzo łatwo było tu popłynąć w stronę instagramowej scenografii. Na szczęście tego błędu uniknięto.

Całość zanurzona jest w jednym, ciepłym odcieniu różu. Monochromatycznie, konsekwentnie, bez ucieczek w kontrasty. Ten zabieg robi dwie rzeczy naraz: porządkuje mikroskopijną przestrzeń i zmusza odbiorcę do patrzenia na faktury, proporcje i światło. W centrum Bez Rodzynek stoi długi kontuar z witryną na wypieki. Jego podstawa zbudowana jest z pustaków szklanych o różnych fakturach. W dziennym świetle łapią refleksy, zniekształcają obraz i faktycznie dają efekt lekkiej, cukierniczej „galaretki”. To jeden z tych detali, które zostają w głowie dłużej niż logo.

Blat kontuaru Bez Rodzynek i posadzka wykończone są płytkami o nieregularnym rysunku, przypominającym pokruszoną czekoladę. Graficznie mocne, ale potrzebne. Równoważą róż i sprawiają, że wnętrze nie staje się mdłe. Do tego są po prostu praktyczne – odporne na intensywne użytkowanie, co w pracowni cukierniczej ma znaczenie większe niż Pinterestowe inspiracje.

Motyw tortu wraca w detalach. „Perełkowe” gzymsy obiegają ściany i sufit jak cukrowa obwódka, nogi mebli mają kulistą formę, a blaty stolików przy oknach wycięto w miękkie, falujące kształty. Jest w tym lekkość, ale też dyscyplina. Nic nie jest tu przypadkowe ani zbyt dosłowne.

Układ wnętrza Bez Rodzynek podporządkowano jest pracy. Kontuar ustawia się w osi wejścia i od razu prowadzi wzrok na ekspozycję tortów. Zaplecze techniczne schowano za ścianą z pustaków szklanych i dyskretnymi drzwiami. Klient widzi porządek i reprezentacyjną część, a produkcja zostaje w tle. Prosto, logicznie, bez udawania otwartej kuchni tylko dlatego, że „tak się teraz robi”.

Całość domyka światło. Neon z nazwą „Bez Rodzynek” o miękkiej, rysowanej linii wieczorem zamienia wnętrze w wyraźny punkt na ulicy. W dzień ostre, boczne światło wyciąga z cienia reliefy sztukaterii i strukturę płytek. To wnętrze żyje inaczej rano i inaczej po zmroku, choć paleta barw się nie zmienia.

Ten projekt dobrze pokazuje, jak myśli mode:lina. Wnętrze nie jest tu tłem dla marki. Jest jej narzędziem. Opowieść o rzemieślniczych tortach nie kończy się na ladzie – zaczyna się w przestrzeni. I co ważne: nie jest przesłodzona. BezRodzynek trzyma balans. Jak dobry deser.