fot. Konrad Pardo dla OCZY.MAG

Jakub Kępka: „Pasja uratowała moje życie”

Jakub, jak byś siebie opisał? To co robisz?

Jestem projektantem mody i malarzem. Skończyłem MSKUPU. Aktualnie studiuję na ASP na wydziale malarstwa. Głównie robię kostiumy awangardowe, w których wyżywam się artystycznie. Są to raczej ciuchy nie do noszenia na co dzień. Jest to raczej moja mocna wizja artystyczna.

Kiedy pojawiła się w Tobie pasja do projektowania ubioru?

Historia zaczęła się kiedy byłem małolatem. Miałem 10-12 lat i wtedy mama wysłała mnie na zajęcia z rysunku i malarstwa. Wtedy mieszkaliśmy w Milanówku. Mega mi to siadło i szybko się w tym zakochałem. Jednak tata i moje otoczenie było zawsze przeciw. Słyszałem od nich, że takie zajęcie to „jest dobre dla bab i pedałów”. Niestety później miałem przerwę, bo moje zainteresowanie sztuką było obśmiewane przez kolegów. To mi nie pomagało.

Czyli nie traktowali tego poważnie?

Myślę, że nie. Chciałem zaimponować i kolegom i ojcu, dlatego odpuściłem rysunek i malarstwo. Wkręciłem się wówczas w figurki Warhammera, które po prostu sobie malowałem. Robiliśmy sobie wtedy również zbroje. Miałem zajawę na bieganie po krzakach i wytwarzanie zbroi. Tam to się to wtedy przejawiało. Bardzo to lubiłem. Malowanie i rysowanie jest dla dziewczyn, ale jak robiłem u ojca w starym domu zbroje czy kostiumy to już propsowali to moi koledzy. W końcu zacząłem malować figurki za pieniądze.

Miałem w tym mega pasję, natomiast udawałem, że robię to tylko dla pieniędzy. Zajebiste jest to, że masz pattern, ale może zawsze dodać coś od siebie. To była moja ucieczka, aby dalej malować i jednocześnie być akceptowalnym. Również wtedy zacząłem sklejać kawałki materiału, aby tworzyć kostiumy. Natomiast później miałem dość długą przerwę.

Co spowodowało, że przerwałeś to zajęcie?

Dość szybko wkręciłem się w związki. W wieku 14 lat miałem pierwszy poważny związek. Często uciekałem z domu. W wieku 15 lat zacząłem pracować. Było to spowodowane tym, że moja ówczesna dziewczyna nakłaniała mnie do pracy, ponieważ jej matka nie miała za co kupić jedzenie. Gdy skończyłem 16 lat bawiłem się w dorosłego. Rzuciłem szkołę. Olałem kompletnie liceum. To był ogromny błąd i dlatego też była ogromna dziura w pasji.  

Kiedy zatem zacząłeś zajmować się projektowanie w podobnym wydaniu jak obecnie?  

W pewnym momencie wyrzucono mnie z domu. Wkręciłem się w dealowanie czy kradzieże. Zaczynałem jednak już z tego wychodzić i chciałem wrócić do szkoły. Zależało mi, żeby skończyć liceum. Niestety moje losy toczyły się też tak, że miałem sprawę w sądzie, ale powoli wracałem do malowania. Mimo 5-letniej przerwy w szkole udało mi się zdać maturę. Dobrze mi poszło. Wszystkiego nauczyłem się sam. Musiałem zadecydować co po maturze. Miałem do wyboru albo pójść na prawnika, albo wrócić do sztuki. Dużo malowałem mimowolnie i robiłem to dla siebie. Cały hajs leciał na ciuchy myślę, że właśnie przez to zacząłem się też więcej interesować modą. Nagle przyszli do mnie policjanci od typa, który na mnie doniósł. Zrobili szybkie przeszukanie, chociaż byli pewni, że raczej niczego nie znajdą, bo to sprawa sprzed 3 lat. Wyszło tak, że moja sprawa ciągnęła się przez kolejne 3 lata, a  ja w tym czasie zrobiłem ogromny progress. Właśnie wtedy poszedłem do MSKUPU. Jak chodziłem było super. Było dużo konstrukcji, dużo szycia. Generalnie to była prawdziwa szkoła.

Na czym się skupiałeś w swoich projektach?

Najbardziej angażowałem się w artystycznych przedmiotach, czyli stricte projektowanie, gdzie można było wyrazić siebie. Bez myślenia o tym, czy zarobię, czy się sprzeda, czy ktoś to będzie nosił. Najważniejsze, aby się spełniać. I to mi zostało.

Czy w tamtym czasie można było gdzieś zobaczyć twoje prace?

Tak. W czasie kiedy trwał ten proces, ja też się wystawiałem w galeriach sztuki w Warszawie. Zaczęło się od tego, że wszedłem do galerii i spytałem właścicielkę, czy mógłbym wystawić swoje prace, aby zobaczyć czy się sprzeda. Zgodziła się i tak zaczęła się nasza wspólna przygoda. Moje wszystkie trzy prace szybko się sprzedały. Zarobiłem wtedy dużo pieniędzy ze sztuki. Działałem dalej. Brałem udział we wszystkich możliwych konkursach, jakie były. Robiłem wszystko, co mogłem, aby jak najbardziej rozwinąć się w sztuce. Dlatego chcę się dzielić tą historią, ponieważ to była jedyna rzecz, która zmieniła mój wyrok z 3 lat więzienia na opaskę na nogę, czyli areszt domowy.

Można powiedzieć, że sztuka uratowała twoje życie…

Rok z hakiem mojej artystycznej działalności przyniosłem w papierach do sądu, gdzie wszystko było udokumentowane. Zawierały one nawet rozmowy z nauczycielami, którzy mnie chwalili. Byłem prymusem w tej szkole. Ten stos papierów przekonał ich, że jeśli trafię do więzienia, to wyjdę gorszy, a jeśli zostanę w domu, gdzie będę siedzieć na dupie, aby malować i szyć, to będzie, to miało sens. Można powiedzieć, że pasja uratowała moje życie. W celi poznałbym jakiś starych dziadów. Natomiast nie poznałbym tych wszystkich wspaniałych ludzi ze świata sztuki.

Jak zatem wyglądała Twoja działalność w trakcie aresztu?

Rok na opasce był świetny, bo miałem rutynę, Cztery godziny malarstwa, trening, cztery godziny szycia, odszywanie kolekcji, organizowanie sesji zdjęciowych w domu. Miałem codziennie 3 godziny na wyjście na zewnątrz, a do Warszawy z mojego domu jedzie się ponad godzinę. Ściągałem tu wszystkich: fotografów czy modelki. Robiliśmy tu mnóstwo sesji zdjęciowych. Zrobiliśmy nawet pokaz w moim ogródku. Na after party, kiedy wszyscy imprezowali na ganku, ja musiałem trzymać jedną nogę z nadajnikiem w domu, aby łapał mnie zasięg. Pokaz był dobry, bardzo mi się podobał. Miałem również wtedy kuratorkę, która bardzo lubiła moją sztukę. Brała wszystkie moje wydruki do teczki. Miałem z nią super kontakt i wypisywała mi zgody, abym mógł uczestniczyć w moich wystawach i wrócić 5 godzin później.

Oprócz prac kostiumowych jesteś też utalentowanym malarzem.

Chodziłem na kurs przygotowawczy do ASP w Kontrastownii. Później chciano, abym tam pracował. To było ogromne wyróżnienie. W miejscu w którym kiedyś się uczyłem, mógłbym teraz sam uczyć. W cztery miesiące zrobiłem teczkę. Chciałem nauczyć się techniki. Wcześniej rysowałem swoje rzeczy, ale zależało mi na opanowaniu warsztatu. Udało mi się zrobić takie prace, że byłem pierwszy w tabeli w rekrutacji do katowickiej ASP na Malarstwo i piąty na kierunku Grafika. Miałem plan wynająć mieszkanie z Anką i jej chłopakiem Piotrkiem. Anka miała studiować też na ASP, ale kiedy się nie dostała, to wszystko się posypało. Ja również niestety zrezygnowałem ze studiów. 

Jak zatem teraz wygląda twoja rutyna pracy?

Mam już taką rutynę, że od kilku lat oglądam codziennie kilka pokazów.. Miałem super nauczyciela w MSKPU, który wyżywał się na nas z historii ubioru. Zrobił nam ciężkie egzaminy, za które go szanuję w opór, bo nauczyłem się wiele. Nauczyciel pokazywał zdjęcie z pokazu, a my mieliśmy odpowiedzieć, co to był za pokaz, czyj, jaki rok i jak najwięcej o tym pokazie. Jechał z nami równo. Miałem ponad 70 stron notatek w prezentacji. Ludzie są pod wrażeniem mojej wiedzy, a ja przecież tylko puszczam sobie dziennie dwa pokazy i tyle. To nie jest ciężkie, jak ma się rutynę. Rutyna to klucz do sukcesu. Dodawało mi to również skrzydeł, kiedy osoby takie jak Jacek Kaluta szedł w pokazie YSL albo Alin w pokazie Vivienne Westwood, a następnie pozował w moich kreacjach.  

Jacy trzej projektanci są dla ciebie najważniejsi? 

Na pewno jest to John Galliano. Uwielbiam go i jest w mojej topce. Mega mnie jara teatralność jego prac. Nie patrzy na żadne standardy, tylko wkłada w nie duży impakt emocjonalny. Alexander McQueen, który był przełomowy w wyrażaniu emocji za pomocą ubrań. Widać w nich dużo ciężkich emocji, które przelewał na sztukę. Ja też w momencie przeżywania ciężkich emocji  zaczynam szyć, malować i nagle wszystko znika, a prace wychodzą cudownie. No i oczywiście Martin Margiela, który zrobił cały ruch antyfashion, z jakim też się utożsamiam. To ma być wyrażanie emocji, to ma być jakaś myśl. Mówiłem nawet mojej siostrze, że ja daję jakiś prototyp, który zainspiruje kogoś nowego, który zachęci do odczuwania mojej pracy.

A malarze?

Kocham Chirico, Magritte René, Dali, Max Ernst, Miró. Wszyscy surrealiści. Kocham surrealizm.

Chciałbym jeszcze spytać o trzy istotne osoby z twojego prywatnego kręgu.

Pola, jest dla mnie wielką inspiracją, Jest moją muzą i od zawsze pchała mnie do przodu. Razem uczyliśmy się rysunku, tworzyliśmy razem rzeczy. Ostatnio robiliśmy razem stroje dla Warsaw Sen w klimacie Jamajki w ramach premiery rumu. Z 16 sylwetek wyszło nam 23. Praca przebiegała koszmarnie, ale z Polą wszystko poszło gładko. Kolejny to Tomek Armada. Bardzo go szanuję za to, że potrafi wyciągnąć core polskiej kiczowatej polskiej kultury w swoich projektach. Był i jest dla mnie ogromną inspiracją. No i oczywiście Martyna Konieczny. Robi trash i jest mamą prawdziwego trashu. Ma świetny warsztat i ogromną wiedzę. Rozwija się akademicko i jednocześnie prowadzi zajęcia dla dzieci z Domu Dziecka. Jest mega dobrą osobą. Martyna mnie bardzo wspiera. Nie dba o standardy, a przy tym robi po prostu swoje.

Również ja sam sobie jestem istotną inspiracją. Nigdy nie miałem sytuacji, że nie miałem weny. Mogłem mieć gorszy humor, zjazd, mogło mi się nie chcieć, ale zawsze mam głowę pełną pomysłów. 

Jaki jest Twój największy sukces?

Na wiosnę tego roku miałem pokaz z kolektywem Coming Out w Warszawie w Pawilonie Bliska. Zrobiłem pokaz życia. Wszystko było dla mnie idealne. Każda modelka dostała ode mnie goździka (ulubiony kwiat Poli), który oznacza wieczność i podziękowanie. Chciałem tym wyrazić wdzięczność za ożywienie sylwetki i tchnięcie kreacji w nieśmiertelność. Muzykę robił Antoni Kołodziej, który wysłał mi super oprawę muzyczną na pianinie. Wszystko „od A do Z” było tak, jak chciałem.   

Jakie są Twoje plany na przyszłość?

Czekałem półtora roku, żeby mnie wzięli do LPP do pracy. Teraz dostałem odpowiedź. Dodatkowo dowiedziałem się, że jeszcze mam 3 pokazy do ogarnięcia, a jeszcze są zlecenia dla klientów. Mam jeszcze swoje trzy projekty. Plan jest taki, aby to wszystko udźwignąć i chodzić do normalnej, regularnej pracy. Chciałbym dać z siebie codziennie 100%, tak jak innym to przekazuję. Ma się tylko jedno życie, a ja chcę kłaść się w łóżku z poczuciem satysfakcji. 


Jakub Kępka to młody artysta z Warszawy, absolwent Międzynarodowej Szkoły Projektowania Ubioru i Kostiumografii, a także student Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach na Wydziale Malarstwa. Jego prace można podziwiać w galeriach „Dom ze Sztuką”, „Pragaleria” i „Xanadu Gallery”, a także na portalu Gallerystore.pl. Brał udział w Targach Sztuki Dostępnej oraz współpracuje z Artinfo i Onebid.pl.

Jakub koncentruje się na emocjach, przekształcając swoje trudne do opanowania uczucia w malarstwo. Jego dzieła, zarówno malarskie jak i związane z modą, poruszają osobiste problemy, ciężkie emocje i traumy. Kolekcje takie jak „Wszystkie te emocje”, „Czyn i kara” oraz „Plastyczność formy” opowiadają o jego osobistych przeżyciach. Serie te nie są zamknięte, ponieważ ewoluują wraz z emocjami i życiem artysty. Tworzy również sesje fotograficzne związane z projektowaniem ubrań, w których realizuje swoje osobiste wizje. Wszystkie elementy sesji, od tła po scenariusz, oraz ubrania są zaprojektowane i wykonane przez niego. Ważne jest, że każda sylwetka powstaje z materiałów pochodzących ze sklepów z odzieżą używaną.

Jego prace były prezentowane na licznych wystawach grupowych, m.in. w klubie „Rakieta”, klubie „Progresja”, restauracji „Mąka i Woda”, galerii „Dom ze Sztuką” oraz podczas wydarzeń takich jak „Fort Open Air” czy aukcji w Teatrze 6. piętro w Pałacu Kultury i Nauki.