Lata 60. – dekada buntu, koloru i rewolucji. Gdyby miały swoją wizytówkę, widniałby na niej napis: „Koniec z nudą, początek wszystkiego”. To epoka, która wciąż nas fascynuje, wraca na wybiegi, do kin i do naszych szaf. Dlaczego? Bo lata 60. były jak rollercoaster: nikt nie wiedział, dokąd zmierzają, ale wszyscy świetnie się bawili.
Moda: kosmos, mini i kicz na najwyższym poziomie
Jeśli miałeś pecha urodzić się przed latami 60., Twoja szafa była skazana na konserwatywne sukienki i szare garnitury. A potem bum! Mary Quant wynalazła mini spódniczkę, która odsłoniła nie tylko nogi, ale i nowe pokłady wolności. Yves Saint Laurent dał kobietom smokingi, a Pierre Cardin i Paco Rabanne stwierdzili, że sukienki z plastiku i metalu to najlepszy sposób, by przygotować się na podbój kosmosu.
Dziś na wybiegach projektanci tacy jak Miuccia Prada czy Alessandro Michele (Gucci) wciąż czerpią z tamtych lat. Geometryczne wzory, neonowe kolory, futurystyczne formy – wszystko to powraca, jakbyśmy nagle wszyscy mieli zamieszkać na Marsie. Zresztą, kiedy oglądasz sukienki Paco Rabanne, trudno nie pomyśleć, że nadałyby się równie dobrze do klubu w Londynie, co na imprezę w kapsule kosmicznej.
Kino lat 60.: od Bondów po Bunuelów
W kinie lat 60. panowała schizofreniczna mieszanka artystycznych eksperymentów i komercyjnych hitów. Z jednej strony mieliśmy eleganckiego Jamesa Bonda, który w garniturze Toma Forda (serio, nawet w piżamie wyglądał jak milion dolarów) jeździł Aston Martinem i ratował świat przed złoczyńcami z fantazją. Z drugiej – surrealistyczne filmy Luisa Buñuela, jak „Dyskretny urok burżuazji”, które wyśmiewały społeczne konwenanse i bogaczy.
Nie możemy zapomnieć o Hollywood. Filmy takie jak Bonnie i Clyde (symbol wolności i rozbijania schematów) czy 2001: Odyseja kosmiczna (który wygląda tak futurystycznie, że nadal nie jesteśmy pewni, czy Stanley Kubrick nie widział przyszłości) do dziś inspirują reżyserów.
A potem jest Austin Powers. Tak, ten kiczowaty, prześmiewczy hołd dla lat 60., który udowadnia, że nie można mówić o tej dekadzie bez odrobiny ironii. Jego obcisłe garnitury, psychodeliczne tapety i absurdalne gadżety to idealny komentarz do tego, jak sami romantyzujemy tamten okres.
Muzyka: Beatlesi, hipisi i Woodstock
Jakie były lata 60.? Jeśli odpowiedziałeś: „Tak kolorowe, jak okładka Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, masz rację. Beatlesi wynaleźli psychodeliczny pop, a Bob Dylan pisał protest songi, które zmieniały świadomość.
Nie zapominajmy o festiwalu Woodstock w 1969 roku, gdzie wszyscy – od hipisów w kwiecistych tunikach po gwiazdy rocka – celebrując miłość i wolność, brodzili w błocie. To była esencja lat 60.: nieidealna, brudna, ale pełna marzeń.
Dziś? Wystarczy spojrzeć na TikToka: retro dźwięki wracają w miksach DJ-ów, a kolekcje winyli przeżywają renesans. Hipisowska estetyka, choć w wydaniu bardziej „higienicznym”, znów jest cool.
Rewolucje społeczne: feminizm, równość i pigułki
Lata 60. to nie tylko styl, ale i zmiana mentalności. Kobiety zaczęły walczyć o swoje prawa, a antykoncepcja (czytaj: pigułki) była jak bilet w jedną stronę do wolności seksualnej. Gloria Steinem i Betty Friedan pisały manifesty, które zmieniały świat.
To także czas walki o prawa obywatelskie. Martin Luther King i jego słynne „I Have a Dream” poruszyło miliony, a protesty przeciwko wojnie w Wietnamie pokazały, że młodzi ludzie mogą zmieniać świat.
Czy dzisiejsze marsze i ruchy klimatyczne to echo tamtych czasów? Pewnie tak, ale z jednym zastrzeżeniem: tamci buntownicy nie mieli mediów społecznościowych, a ich rewolucje były mniej „instagramowalne”.
Dlaczego lata 60. wracają?
Może dlatego, że dzisiejszy świat jest nudny? Albo zbyt przewidywalny? Patrzymy w przeszłość, bo lata 60. były czasem, gdy każda zmiana miała znaczenie, a każda decyzja – styl.
Chcemy wracać do czasów, gdy mini spódniczka była skandalem, a muzyka – manifestem. Gdy filmy wywracały nasze spojrzenie na świat, a moda była kosmicznym eksperymentem. Może dlatego lata 60. wciąż nas „grzeją” – to one przypominają, że bunt nie musi być tylko gestem, ale stylem życia.
Więc jeśli zastanawiasz się, dlaczego twój Instagram zalewają zdjęcia w stylu retro, odpowiedź jest prosta: lata 60. to era, która nauczyła nas, że zmiana może być piękna. I że czasem trzeba założyć mini i wziąć świat na klatę.