Fendi w kolekcji Wiosna-Lato 2026 opowiada o lecie, które nie chce być niewinne. To Rzym o godzinie 19:30 – światło jeszcze złote, ale w powietrzu już czuć wieczór. Silvia Venturini Fendi mówi o „relaxed elegance”, ale to elegancja zgaszonych papierosów, pustych kieliszków i cichych rozmów na marmurowych tarasach.
To moda, która udaje lekkość, ale podszyta jest świadomością przemijania. Ubrania nie spinają ciała – one je otulają, jakby bały się je zranić. Zamiast ostrej konstrukcji – miękki ruch. Zamiast dramatycznej formy – subtelna aluzja. Fendi nie krzyczy. Fendi szepcze.
Między kobietą a mężczyzną jest tylko cień światła
Damskie i męskie sylwetki płynnie się łączą, jak postacie z filmów Antonioniego – nienazwane, trochę zagubione, ale piękne w braku definicji. Marynarki jak nadmuchane balony z jedwabiu. Koszule z falbaną, która wygląda jak ślad po dotyku. Męska koszula spleciona z damską halką. A spódnice – nie kobiece, nie męskie, tylko ludzkie. To moda, która nie udaje, że rozwiąże problemy świata. Po prostu daje skórze odetchnąć.
Kolory jak rozpuszczone lody i popiół z fajki
Kolekcja wygląda jak film, który kiedyś widzieliśmy, ale nie pamiętamy, czy naprawdę istniał. Jasny żółty przechodzi w pistację, pudrowy róż styka się z betonową szarością, biel nie jest czysta – raczej jak stare prześcieradło po rzymskim hotelu. Cukierkowość łamana pyłem.
Scenograf Marc Newson zamienia wybieg w pikselowaną łąkę – jakby natura została zapisana na dysk twardy. Neonowe kwiaty, metaliczne odbicia słońca, futurystyczna nostalgia. Trochę science fiction, trochę Dolce Vita.
W świecie, który coraz mniej wierzy w trwałość rzeczy, Fendi wciąż tworzy ikony – nie dodatki, lecz współczesne relikwie luksusu. Collier Bag wygląda jak róża odlana z metalu i jedwabiu, noszona blisko ciała jak sekret. Hobo jest miękka i nonszalancka, z pomponem przypominającym amulet. Baguette i Spy Bag wracają jak zjawy z przeszłości – transparentne, wyszywane koralikami, momentami niemal ulotne. Z kolei Waby Bag ma w sobie chłód i precyzję – jakby ktoś przełożył architektoniczny szkic na skórę.
Buty dla tych, którzy chodzą, jakby grali w filmie
Sandały Arco są bardziej rzeźbą niż obuwiem – krzywa linii, która otula stopę jak dotyk w slow motion. Do tego lakierowane loafersy, płaskie mule z grawerowanym logo, pantofle, które wyglądają jakby miały smutek wpisany w podeszwę. Na kostkach – bransoletki, jak obietnica lata, które kiedyś minie.
Pokaz kończy projekcja – ulice Rzymu, ale jakby zapamiętane przez kogoś, kto już dawno stamtąd wyjechał. W tle głosy Mastroianniego i Anny Magnani, zmiksowane z elektroniczną muzyką. Modele idą jak cienie, ubrani w luksus, który jest jednocześnie peleryną i ciężarem.
Fendi nie udaje, że ratuje świat. Zamiast tego daje chwilę piękna – trochę jak pocałunek na pożegnanie. Kruchy, absurdalny i absolutnie konieczny.
fot. dzięki uprzejmości Fendi




































