Nowa kolekcja Max Mara na sezon Wiosna-Lato 2026 to hołd dla kobiety, która wyprzedzała swoje czasy – Madame de Pompadour. Ale to nie jest typowa lekcja historii. Ian Griffiths, dyrektor kreatywny marki, odkurzył epokę rokoka i przefiltrował ją przez nowoczesny minimalizm. Powstała mieszanka wyrafinowania i anarchii, w której koronkowy duch XVIII wieku zderza się z chłodną siłą współczesnej kobiety.
Tytułowa „Rococo Modern” to nie dekoracyjny sen z porcelany Sèvres, tylko mocny manifest indywidualizmu. Choć kolekcja jest pełna falban, organzy i misternych detali, to wszystko zostało utrzymane w charakterystycznej dla Max Mary dyscyplinie formy. Jakby Madame de Pompadour zamiast wachlarza trzymała iPhone’a i chodziła do pracy w Rzymie, nie w Wersalu.
Siła w delikatności
Na wybiegu pojawiły się trencze o idealnie wykrojonych liniach, z ramionami ozdobionymi strukturą przypominającą złote liście akantu. Spódnice z półprzezroczystej organzy układały się jak płatki tropikalnych kwiatów, a przy biodrach – falujące, niemal morskie formy, jakby projektant rzeźbił w powietrzu. Kolory? Przygaszone, pudrowe, niemal niedostrzegalne – dokładnie takie, jakie lubiła królowa rokoka.
Mimo tej eteryczności w kolekcji nie brakuje siły. Skórzane pasy, czarne uprzęże i minimalistyczne buty kontrastują z pastelową lekkością tkanin. To jak gra pomiędzy kontrolą a fantazją, między klasyką a nieposłuszeństwem.
Rokoko jako postawa
Inspiracją był cytat japońskiego pisarza Novali Takemoto, który określił rokoko jako „ducha punk rocka” – styl celebrujący indywidualizm, przyjemność i bunt wobec konwencji. I to właśnie widać u Max Mary: elegancja nie jest tu grzeczna, tylko zadziorna. To moda, która potrafi się uśmiechnąć i jednocześnie wytrącić z równowagi.
W tle pobrzmiewa duch filozofii Oświecenia, ale przefiltrowany przez kobiecy punkt widzenia. De Pompadour – patronka sztuki, filozofka, producentka porcelany, aktorka – symbolizuje wolność umysłu i stylu. Griffiths włącza ją do własnego panteonu „remarkable women”, które budują swoją moc nie przez status, ale przez intelekt, smak i pracę.
Elegancja z humorem
To, co najlepsze w Max Marze, pozostaje: doskonałe krawiectwo, proporcje dopasowane do realnego ciała i naturalny luksus, który nie potrzebuje logotypów. Ale SS26 pokazuje też nową lekkość. Griffiths znajduje siłę w zabawie – w asymetrii, w faunie i florze namalowanej na organzie, w żartobliwych odniesieniach do barokowych grott i muszlowych ornamentów.
Max Mara po raz kolejny przypomina, że kobiecość to nie styl, tylko postawa. A rokoko w jej wersji to nie cukierkowa elegancja, lecz pewność siebie w pastelach.
fot. dzięki uprzejmości Max Mara





















