Przyznajmy jedno. Styl Emily jest jak croissant z różowym lukrem – teoretycznie przesada, praktycznie trudno oderwać wzrok. Dla wielu widzów jej zestawy były miłością od pierwszego wejrzenia, dla innych – modowym grzechem ciężkim. I właśnie dlatego wydanie przez Assouline oficjalnego przewodnika po tej estetyce to ruch idealnie w czasie. Premiera piątego sezonu za chwilę, emocje wracają, a apetyt na paryski blichtr znów rośnie.
Książkę stworzyła Marylin Fitoussi, czyli ta sama osoba, która zbudowała cały „język modowy” Emily. Nie tylko kostiumografka, ale właściwie spiritus movens tej wizualnej ekstrawagancji. Jej praca zawsze była o krok dalej niż klasyczne stylizacje telewizyjne, a teraz wreszcie możemy zobaczyć, jak powstawała od środka.
Fitoussi odsłania kulisy. I pokazuje, że za tym szaleństwem stoi bardzo logiczna wizja
„Emily in Paris: The Fashion Guide” nie jest zwykłą książką ze zdjęciami. Fitoussi otwiera przed czytelnikiem swoje atelier, notesy, moodboardy i obsesje. Pokazuje szkice, procesy, błyskawiczne decyzje i sytuacje, w których stylizacja musiała powstać w pięć minut, bo zmieniła się scena. Jest w tym szczerość i surowość, której serial oczywiście nie pokazuje.
To właśnie w tej szczelinie między fikcją a rzeczywistością widać geniusz Fitoussi. Jej Emily nie jest „ładnie ubrana”. Jest charakterem. Kolory, które gryzą się do poziomu bólu oczu. Mix printów tak odważny, że większość redakcji mody nigdy by go nie puściła. Vintage przeplatany z couture. To wszystko jest świadomym zabiegiem – przekręconą paryską fantazją widzianą oczami Amerykanki, która chce się wpisać w miasto, a jednocześnie kompletnie nie potrafi.
Darren Star potwierdza: ubrania to nie dodatki, to pełnoprawni bohaterowie
W książce znajdziemy również słowa Darrena Stara, twórcy Sex and the City. Mówi jasno, że w Emily in Paris moda nie jest tłem. To narzędzie opowiadania historii, komentarz emocjonalny i komunikat o przemianach bohaterki. Star przypomina, że kostium potrafi opowiedzieć więcej niż dialog – a Fitoussi wyciska z tego schematu absolutne maksimum.
To dlatego stylizacje Emily tak wiralowo żyją w sieci. Nie chodzi tylko o ładne płaszcze i minispódniczki. To ubrania, które wywołują reakcję. Czasem zachwyt, czasem hejt, ale zawsze jakąś emocję. A to dziś prawdziwa waluta popkultury. Album jest pełen premierowych fotografii, notatek pisanych ręką Fitoussi, szkiców i jej osobistych komentarzy. Dodatkowo przedstawia 25 ulubionych looków kostiumografki – każdy z historią, anegdotą i tym specyficznym „dlaczego”, którego tak bardzo brakowało widzom.
To także idealne wprowadzenie w sezon piąty, który startuje 18 grudnia. Jeżeli ktoś chce wejść w to uniwersum bardziej świadomie, ten album jest kluczem. Wyjaśnia, czemu styl Emily tak rezonuje na TikToku, dlaczego Paryż nigdy nie był w serialu realistyczny, i czemu ta „baśń o modzie” wciąż tak nas kręci.
Emily in Paris jest estetycznie kontrowersyjna. I właśnie dlatego wygrała
Możemy się spierać, czy Emily wygląda dobrze. Ale nie możemy zaprzeczyć, że wygląda inaczej. A w czasach, gdy streetwear stał się uniformem, a minimalizm nudzi po trzech scrollach, Fitoussi przypomina, że moda ma bawić. Ma być zabawą, kolorem, ryzykiem. Czymś, co czasem kłuje, ale zostaje w głowie.
Nowy przewodnik Assouline to hołd dla tej filozofii. I bardzo możliwe, że pierwsza książka, która naprawdę tłumaczy współczesny fenomen serialowej mody.


