fot. materiały prasowe

„Strefa interesów”: O banalności zła

Jonathan Glazer aż do tegorocznej gali Oscarów pozostawał twórcą raczej nieznanym szerszej widowni. Wprawdzie stworzył na przestrzeni swojej kariery kilka filmów jak „Sexy Beast”, „Narodziny” czy „Pod Skórą”, które zdobyły liczne nagrody na festiwalach filmowych. Niemniej, jest on jednak bardziej znany z krótkometrażowych produkcji w postaci teledysków dla Blur, Massive Attack i szczególnie Radiohead. Jego postać jest raczej utożsamiana ze światem reklam, jak na przykład słynna Stella Artois z 2006 roku przedstawiająca spragnionych piwa księży na łyżwach, gdzie wystąpił między innymi Zbigniew Zamachowski. Ostatni obraz Glazer’a, za który reżyser otrzymał Statuetkę Oscara podejmuje zupełnie inny temat.

Strefa interesów pokazuje życie codzienne niemieckiej rodziny z lat 40 ubiegłego wieku, Rodzina Hößów jest dobrze ustatkowana, snuje wakacyjne plany, dba o edukację swoich dzieci. Mieszkają w pięknym domku letniskowym nieopodal rzeki. Ich posesję otacza bujny ogród z basenem, gdzie pielęgnują kwiaty i spędzają czas wolny na leżakach, Warto jednak wspomnieć, że ich życie toczy się w sąsiedztwie obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, którego komendantem jest głowa rodziny — Rudolf Höß (Christian Friedel).

Po filmach takich jak Pianista, Chłopiec w pasiastej piżamie czy Lista Schindlera mogłoby się wydawać, że temat Holocaustu został już wyczerpany dla kina. Najnowszy film studia A24 podchodzi do wizerunku nazistów w nieco inny sposób. Twórcom zależało na przedstawieniu natury człowieka, który jest uwikłany w strukturze fabryki zła, obrazie zagłady bez bezpośredniego ukazywania cierpienia więźniów. Zamiast tego zdecydowano się na budowaniu napięcia w tle, który jest skryty za murem z drutem kolczastym. Drugoplanowe krzyki, płacz, odgłosy strzałów stanowią niepokojącą ścieżkę dźwiękową, która towarzyszy ‘idyllicznej’ codzienności Niemców. Istotnym elementem filmu jest również gra kolorów, która w symboliczny sposób przy pomocy inwersji przedstawia świat człowieczeństwa i zrozumienia. Filmowana rutyna w domu Hößów jest przerażająco podobna do naszej współczesnej. Widzimy w niej biznesowe spotkania, rodzinne wycieczki do lasu, ale i również kłótnie małżeńskie.

Problem głównego bohatera dotyczy podobnego kazusu co rozpatrywanie odpowiedzialności za popełnione zbrodnie innych nazistów jak np. Adolfa Eichmanna. Jego udział w Holocauście rozpatrywała Hannah Arendt w swoim eseju filozoficznym „Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła”. Autorka dochodzi w nim do wniosków, że uwikłanie ludzi w nazistowskiej korporacji oraz bezrefleksyjność ich zachowań, które ma swoją podstawę w nowo ustanowionych prawach państwa totalitarnego, prowadzi do nowej moralności, w której szukano uniknięcia odpowiedzialności. Ludzie identyfikują się z nowym modelem etyki. Można to uprościć do zwyczajnego wypełniania formularzy, które stanowią obowiązek pracowniczy. Co, jeżeli jednak owe dokumenty stanowią część organizacji ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej? Czy samo bezrefleksyjne wykonywanie rozkazów innych zwalnia ludzi z odpowiedzialności za swoje czyny?

Tymi pytaniami chcielibyśmy zachęcić do seansu filmu „Strefa Wpływów” oraz zaprosić na specjalny pokaz połączony z dyskusją z Mariuszem Szczygłem i Ewą Puszczyńską, producentką wspomnianego filmu. Wydarzenie odbędzie się 28 marca o 19:00 w warszawskim Kinie Muranów. Link do sprzedaży biletów znajdziecie tutaj.