Waleria Tokarzewska

Gdybyś miała przedstawić samą siebie – kim jest Waleria Tokarzewska?

Dziewczyną kochająca podróże i szeroko pojętą formę sztuki- poprzez modę, rękodzieło, malarstwo, street art, muzykę, film, teatr, fotografię, dobrą literaturę po design, architekturę i wiążącą się z nią historię. Lalki BJD.

Uwielbiam aromatyczne jedzenie, zapachy ziół, pomidorów i przyrody, nowinki techniczne, ludzi, świat i życie!

Pozytywnie zakręcona z Ciebie osoba! Co, w takim razie, Cię denerwuje?

Mało rzeczy może mnie wyprowadzić z równowagi lub zażenować, chyba tylko chamstwo, bo ciężko kogoś winić za głupotę. Niefajnie również, jeśli ktoś myli optymizm z naiwnością i brakiem realizmu. Natomiast najbardziej boję się ludzi o skrajnych poglądach w jakiejkolwiek dziedzinie – czy to polityce, religii, czy nawet w ochronie środowiska. Skrajności prowadzą do ekstremizmu i braku empatii.

Projektujesz, stylizujesz oraz współrządzisz kanał Travel Tasters, nie mogę nie zapytać, jak wygląda Twój przeciętny dzień?

To jak wygląda mój dzień zależy od tego nad czym aktualnie pracuję. Zdecydowanie praca jest u mnie na pierwszym miejscu i jej podporządkowuję swoje funkcjonowanie. Właściwie łatwiej jest mi podzielić rok na części niż konkretne 24 godziny.

Wygląda to mniej więcej tak: 4-5 miesięcy w Polsce – kolekcja, stylizacja, social media Travel Tasters, 1-2 miesiące w podróży, głównie w Azji, gdzie zbieramy materiały na nowe filmy i publikacje na kanale TT, realizujemy kampanie produktowe dla klientów z Polski, wyszukuję inspiracje do kolekcji oraz zajmuję się social mediami. Następnie znów 4-5 miesięcy w Polsce i powtórka z rozrywki.

Kiedy przygotowuję kolekcję, nie jestem praktycznie dostępna dla nikogo, zaszywam się w pracowni i spędzam tam cały czas. Najlepiej pracuje mi się w nocy, więc całkowicie przestawiam sobie dobę pracując od późnych godzin popołudniowych do godzin popołudniowych następnego dnia. Staram się wydzielić codziennie chwilę czasu na social media: instagramy oraz maile.

W czasie pracy nad kolekcją są również dni na planie zdjęciowym, gdzie zajmuję się stylizacją komercyjną lub produkcją całego przedsięwzięcia.

Jak wygląda Twoja praca na planach zdjęciowych?

Praca przed taką sesją to researsch marek – najlepiej miesiąc wcześniej przed terminem sesji – o ile klient jest w stanie wyznaczyć z takim wyprzedzeniem datę zlecenia. Stworzenie moodboardu, prezentacji (przy produkcji jest troszeczkę więcej zadań), a następnie tydzień przed komputerem spędzony na zamówieniach potrzebnych stylizacji / elementów scenografii / przygotowanie specjalnych kostiumów. Po zleceniu również nie próżnuję, bo to czas na przygotowanie i odesłanie paczek.

Jak zaczęła się Twoja pasja do projektowania? Kiedy odkryłaś świat krawiectwa i uznałaś, że to jest właśnie coś dla Ciebie?

Świat krawiectwa odkryłam dość późno, bo dopiero na studiach (nie licząc ręcznego szycia mini kreacji dla lalek, którym potem robiłam sesje zdjęciowe w ogrodzie dziadków), natomiast projektantem chciałam być od zawsze. Całe dzieciństwo rysowałam niezliczone szeregi pań w przeróżnych kreacjach, wycinałam laleczki z papieru i konstruowałam im papierowe outfity.

A co na to wszystko rodzice?

Wychowywałam się w latach 90. w rodzinie zawodów ścisłych, więc naturalne było to, że rodzice nie traktowali zawodów artystycznych jako pewnego chleba. Chodziłam zatem do szkół dwujęzycznych śniąc o plastyku.

Studia też w konsekwencji wybrałam językowe. Ostatecznie, po wielu przygodach, postawiłam na marzenia, determinację i oto jestem! Pewnie dlatego praca jest dla mnie tak ważna, bo jest to po prostu to, co kocham. Zawsze marzyłam o tym, by projektować i dużo podróżować.

Twoje kolekcje są bardzo żywe, jakbyś przekładała na nie własną energię. Co daje Ci zapał do pracy?

Cieszę się bardzo, że tak to odbierasz. Ja też tak to czuję! Myślę, że to przede wszystkim jest to zasługa tego, że mam bardzo poukładane życie prywatne. To tak naprawdę uważam za największe osiągnięcie. Daje mi to dużo siły i spokoju. Czuję się bardzo bezpiecznie. Wiem, że niezależnie od wszystkiego mam wsparcie.

Uważam się za szczęściarę! Bardzo lubię swoje życie, swoją pracę. Cieszę się, że mogę ją wykonywać i że klienci uważają ją za wartościową. Nie chcę tego zmarnować, to mnie motywuje.

Uwielbiam jak ludzie się cieszą, uśmiechają, każdy ma wtedy lepszy nastrój. Dobre samopoczucie jest niczym wirus! Moda jest formą sztuki, jeśli mogę sprawić przez nią, aby ktoś był weselszy, czuł się piękniej, bardziej wyjątkowo i po prostu bajkowo, to właśnie to chcę robić i to mają dawać moje projekty ich użytkownikom. Poza tym nie znoszę się nudzić. Jest taki cytat z filmu Nagłe Zderzenie, gdzie Clint Eastwood mówi: „Możesz mnie okraść, zagłodzić, zbić, a nawet zabić, ale mnie nie zanudzaj.” – to idealnie oddaje mój stosunek do przeciętności.

Jak to było z konkurencją w szkole projektowania i jak jest z nią obecnie?

Nie odbieram innych projektantów jako konkurencji. Robimy co innego. Uważam ich za kumpli po fachu. Chętnie pomagam młodszym projektantom. Współpracuję z nimi jako stylistka, dzielę się wiedzą, nie mam z tym zupełnie problemu. Niestety większość moich znajomych ze szkoły nie projektuje we własnych firmach, bo realia naszego rynku są jakie są. Poza tym po szkole, gdzie nie ma już konsultacji i sprawdzania postępu pracy, trudno się zmotywować samemu do działania. Dlatego tak ważne jest skupienie się, determinacja.

Twój styl zdecydowanie wyróżnia się na polskim rynku modowym. Dużo przepychu, w obecnej kolekcji – „Future Funk” – wchodzącego w azjatycki klimat, na początku Twojej kariery – nieco baroku.

Dziękuję. Różne inspiracje – autor ten sam. Ostatnia kolekcja jest skupiona wokół Japonii, inspiracją jest muzyczny nurt Future Funk, Vaporewave, Magic Girls. Moje autorskie grafiki na ubraniach rysowałam fascynując się okładkami tokijskich czasopism dla młodzieży z lat 70/80.

Twoje projekty to setki detali, przemyślanych splotów. Jak kreujesz swoje prace i skąd czerpiesz inspiracje?

Zewsząd! Głównie inspiracją dla mnie są podróże, ale nią może być wszystko!

Jeśli chodzi o haftowanie i tego typu rzeczy – ja po prostu uwielbiam wyzwania i taką ręczną, artystyczną „dłubaninę”. Zawsze ciągnęło mnie do origami, modelarstwa, puzzli z nieskończoną ilości części, plasteliny z misją ulepienia stu postaci czy obklejenia kilku metrów ściany małymi skrawkami kolorowego papieru ku rozpaczy rodziców.

Mogę też powiedzieć, że lubię sprzątać. Sprawia mi wielką satysfakcję, kiedy z nieuporządkowanego czegoś mogę samodzielnie stworzyć coś uporządkowanego.

Jak wygląda Twój proces twórczy?

Wszystko zaczyna się dużo wcześniej, od inspiracji, która zaczyna się rodzić parę, paręnaście miesięcy przed zaczęciem pracy nad kolekcją. Research i wstępne rysunki. Zazwyczaj buduję sobie playlistę na YouTube do pracy i przy niej właśnie sobie tworzę. Muzyka towarzysząca kolekcji i finalnie pokazowi, jest dla mnie bardzo ważna. To ona w dużej mierze wyznacza mi kierunek, pomaga określić emocje towarzyszące inspiracjom.

W końcu to muzyka została inspiracją Twojej ostatniej kolekcji. Co robisz dalej?

Następnym etapem jest dobór tkanin. Kupuję je podczas wyjazdów, głównie w Azji – w Korei, Japonii czy Tajlandii. Mając główną bazę materiałów rozpoczynam pracę nad dokładniejszymi rysunkami. Tworzy się już wtedy wyraźny obraz całej kolekcji. Jeśli w kolekcji występują moje autorskie grafiki, są to dodatkowe tygodnie spędzone przy komputerze.

Sama szyjesz?

Prototypy głównie konstruuję i szyję sama. Bardzo lubię mieć kontrolę nad wszystkim, często podczas samego szycia wpadają nowe pomysły i powstaje coś nowego. Wszystkie hafty i zdobienia wykonuję samodzielnie. Podczas pracy pochłaniam niezliczoną ilość muzyki, filmów dokumentalnych i seriali, co by łączyć przyjemne z pożytecznym.

Gdy kolekcja fizycznie jest już gotowa, należy wykonać sesję zdjęciową – kampanię i lookbook, której koncepcja rodziła się i dorastała podczas każdego kolejnego etapu produkcji. Następnie aktualizacja sklepu, informacje prasowe i social media. Tak to mniej więcej wygląda.

Co zmieniło się w Tobie na przestrzeni kilku lat tworzenia?

Myślę, że dojrzalej podchodzę do procesu twórczego, realniej patrzę na nasz rynek. Staram się mieć większy szacunek do własnej pracy i bardziej ją cenić, bo wtedy inni również będą ją poważniej traktować.

Cieszę się, że mogę wybierać z kim chciałabym pracować, w jakich przedsięwzięciach uczestniczyć. Nie jestem zdana na łaskę losu. Szerzej patrzę również na samo pojęcie mody, bo to nie są tyko ubrania.

Czym jest dla Ciebie teraz moda?

Moda to styl życia, to jak spędzasz wolny czas, co czytasz, co oglądasz, jakiej muzyki słuchasz, jak mieszkasz, z jakimi ludźmi się spotykasz, co jesz. Czy dbasz o środowisko, czy dbasz o dobro innych ludzi i zwierząt. To jakimi jesteśmy ludźmi jest pewnego rodzaju formą mody. Nauczyłam się, że moda może dokonać wiele dobrego przekazując wspaniałe idee. Powinna być przez nas tworzona i użytkowana, jak najbardziej świadomie i odpowiedzialnie.

Jaka byłaby rada, którą dałabyś początkującej sobie czy młodym artystom? Czy gdybyś mogła, zmieniłabyś coś wtedy?

Przede wszystkim warto od początku otworzyć się i szukać kontaktów na rynku międzynarodowym.

Polska jest dość trudnym rynkiem, szczególnie dla młodego projektanta, który chciałby stworzyć markę segmentu premium. Otwierając firmę bardzo zależało mi na tym, aby tworzyć w kraju, móc tutaj rozwinąć swoją markę. Stąd też między innymi nazwa z moimi bardzo długimi nazwiskami. W Polsce jest ok, na resztę świata – średnio. Dlatego też ostatni rebranding i nowa nazwa WTK. Prestiżowo brzmi „projektant mody”, ale z czym się to wiąże?

Właśnie, z czym? Jak to jest być młodym projektantem mody w Polsce?

Bycie projektantem jawi się jako bardzo prestiżowe, wszystko błyszczy się jak brylanty. Natomiast na żywo jest to brokat. 

Jako Polska jesteśmy młodym rynkiem, uczymy się dopiero, czym jest moda. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, czym jest jakość, na czym polega unikatowość i nie stać ich na drogie produkty, tym bardziej, jeśli nie rozumieją za co płacą.

Kiedy ich stać, wolą kupić ubranie od uznanego domu mody, bo na to przecież pracowali. Ja to rozumiem. Często nie wiedzą po prostu o młodych rodakach działających w branży. Wiele fantastycznych kolekcji przechodzi zupełnie bez echa. Krytycy modowi, magazyny nie działają charytatywnie, a młodego projektanta zwyczajnie nie stać na dodatkowe koszty. 

Do tego nie mamy też za wiele profesjonalnych imprez modowych, na których byłoby dużo mediów i kupców. Kto zatem pomaga młodym projektantom? Dofinansowań niestety za wiele nie jest. Jako młody właściciel firmy z takim tematem się nie spotkałam.

Są konkursy dla początkujących, bardzo fajnie, ale co po tym? Jednorazowy zastrzyk gotówki (jeśli nagroda nie jest formą reklamy w mediach społecznościowych), ale jak dalej wypromować się na polskim rynku?

Młodzi projektanci, aby trzymać jakieś standardy i przy okazji wyjść chociaż na zero muszą ustalać ceny swoich produktów na poziomie marek premium. Tym bardziej, że często są to projekty tworzone przez parędziesiąt godzin, a ceny w szwalniach są niemałe.

Widząc ceny ubrań takich projektantów, magazyny za wzmiankę o nowej kolekcji podają wysokie kwoty, agencje modelek nie działają pro bono. Realia są takie, że ci projektanci często nie sprzedadzą nic, do tego kartony z giftami, sesje, podatki i zostają z prawie niczym.  

Nie można też zaniżać sobie stawek. One, w realiach europejskich, nie są wygórowane! Czasem lepiej sprzedać o wiele mniej, ale z szacunkiem do swojej własnej pracy. 

Szacunek do własnej pracy. To ważny i trudny temat, jeśli chodzi o osobę, która dopiero próbuje wejść na rynek.

Niestety, młodzi projektanci chcąc się wypromować nie biorą pieniędzy za wypożyczenie swojej kreacji dla powszechnie znanej osoby. Tej, która jest właściwie ich potencjalnym klientem. Ta osoba często nie ma pojęcia co ma na sobie, bo ubranie przekazuje jej stylista i jedyna forma zapłaty, którą miała być reklama dla projektanta w mediach społecznościowych celebryty w postaci jakiegoś oznaczenia marki i tak nie zostaje zrealizowana.

Nikt się ostatecznie o to nie upomina, bo nie chce źle wypaść. Ta powszechnie znana osoba nie kupi potem tego ubrania, bo przecież „nie można mieć na sobie drugi raz tej samej rzeczy”. Oczywiście mówię to z dużym przekąsem, ale taki właśnie wizerunek luksusu i sukcesu promują media, co w konsekwencji prowadzi do wypożyczeń i braku zarobku projektantów, a dalej – częstego ich wyjścia z branży.

Natomiast dzieciaki wprowadza w bezpodstawne kompleksy, snobizm, prowadzi do poczucia braku wartości, konsumpcjonizmu. Projektant z kolei zostaje z towarem, bo druga sławna osoba, która może i chciałaby kupić jego produkt nie zrobi tego, bo przecież ktoś inny pokazał się w tym w telewizji.

Ostatecznie czasem sobie myślę, że lepiej byłoby założyć w Polsce zakład krawiecki, niż być projektantem mody, bo przecież krawcowej trzeba zapłacić za wykonaną pracę, a taki projektant ma przecież szafę wolnych ciuchów w domu.

To dość nieciekawy obraz jak na początek dla młodego artysty.

To oczywiście ta bardziej szara strona bycia projektantem w Polsce, ale każdy młody człowiek, który chce trudnić się tym zawodem, powinien zdawać sobie z tego sprawę. Moda to nie tylko sztuka, o której mówiłam. To również biznes i źródło utrzymania, co ja osobiście zrozumiałam stosunkowo późno. Każdy musi znaleźć w tym złoty środek, nie zapominając, że to jest jego praca, z której ma żyć. Nie można zniechęcać się trudnymi początkami, bo one są zawsze przejściowe. Nie należy się nigdy poddawać, bo ciężka praca zawsze popłaca.

Czy możesz powiedzieć, że którąś ze swoich pasji kochasz najbardziej?

Największą pasją jest życie i je zdecydowanie kocham najbardziej!

Szykujesz już coś na kolejny sezon?

Tak, tak, tak! Teraz Chiny, następnie jadę do Korei i Malezji. Obiecuję, że coś z tej podróży znajdzie się w przyszłej kolekcji.

Gdzie widzisz siebie za 10 lat?

Ciężko powiedzieć, gdzie, ale wiem przy kim.