Francis Ford Coppola, legendarny reżyser, który dał nam arcydzieła takie jak „Czas apokalipsy” i „Ojciec chrzestny”, powraca z filmem, który już teraz budzi skrajne emocje – „Megalopolis”. To epickie widowisko, które jest czymś więcej niż tylko filmem. To odważna, bezkompromisowa wizja przyszłości, która podzieliła krytyków i widownię na całym świecie. Po niemal 40 latach pracy, Coppola wreszcie doprowadził swoje magnum opus do finalnego kształtu – filmu, który, jak twierdzi wielu, zdefiniuje przyszłość kina.
„Megalopolis” to nie tylko opowieść, to doświadczenie totalne. Historia, osadzona w wyimaginowanej współczesnej Ameryce, w mieście Nowy Rzym, stawia fundamentalne pytania o przyszłość naszej cywilizacji. Genialny architekt, Cezar Catalina (w tej roli Adam Driver), staje w opozycji do burmistrza Franklina Cicero (Giancarlo Esposito), orędownika kapitalistycznego status quo. Na styku ich konfliktu pojawia się Julia Cicero (Nathalie Emmanuel), rozdarta między lojalnością wobec ojca a fascynacją wizją przyszłości, jaką oferuje Catalina.
Ale „Megalopolis” to coś więcej niż polityczna rozgrywka. To erudycyjny hołd dla kina, pełen zaskakujących rozwiązań formalnych i narracyjnych, który burzy granice konwencjonalnej kinematografii. Coppola pyta nas, czy nasza cywilizacja naprawdę różni się od tych, które przeminęły? A może jesteśmy skazani na podobny upadek?
Obsada jest tak imponująca, jak można by się spodziewać po produkcji tego kalibru – Adam Driver, Shia LaBeouf, Aubrey Plaza, Jon Voight, Laurence Fishburne, Jason Schwartzman oraz Dustin Hoffman. Każdy z nich wnosi do filmu coś wyjątkowego, tworząc dzieło, które najlepiej podziwiać na wielkim ekranie.
Czy „Megalopolis” to filmowy testament Coppoli? Być może. Ale jedno jest pewne – to film, którego nie można przegapić. Od 25 października widzowie będą mieli szansę zanurzyć się w tej wizji przyszłości, którą świat kina zapamięta na długo. Gotowi na podróż do Nowego Rzymu?