Czy życie po estradzie jest możliwe? Czy można odnaleźć siebie, gdy reflektory gasną na zawsze? Gia Coppola w swoim najnowszym filmie „The Last Showgirl” zadaje te pytania, dając nam poruszającą, pełną emocji opowieść o kobiecie, która nagle musi skonfrontować się z rzeczywistością. To historia pełna refleksji, ale też pewnej lekkości, która pozwala widzowi zbliżyć się do bohaterki – a Pamela Anderson w tej roli pokazuje, że jest czymś więcej niż ikoną lat 90.
Pamela Anderson jakiej jeszcze nie znaliśmy
Film opowiada o doświadczonej tancerce rewiowej, której kariera zostaje brutalnie przerwana po nagłym zamknięciu jej rewii po 30 latach działalności. Postać grana przez Anderson, choć twarda na zewnątrz, wewnętrznie zmaga się z lękami i niepewnością. Gia Coppola maluje jej portret z ogromnym wyczuciem, pokazując zarówno blask estrady, jak i gorzki smak zejścia ze sceny. Anderson w roli tancerki w średnim wieku, która musi na nowo zdefiniować swoje życie, zaskakuje swoją autentycznością. Widać, że zżyła się z tą rolą, a jej emocje wydają się prawdziwe i nieprzerysowane.
Relacja matki i córki na pierwszym planie
Jednak „The Last Showgirl” to nie tylko historia o utracie pracy i poszukiwaniu nowej drogi. Centralnym wątkiem jest tu relacja bohaterki z córką, którą przez lata zaniedbywała na rzecz kariery. Sceny między Anderson, a aktorką młodego pokolenia – Kiernan Shipka (której nazwisko trzymane było długo w tajemnicy) są pełne napięcia, ale i nadziei na odkupienie win. Coppola subtelnie prowadzi widza przez meandry ich trudnych rozmów, balansując między bólem a nieśmiałymi próbami pojednania.
Gia Coppola i jej nostalgiczny styl
Gia Coppola po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią subtelnej narracji i delikatnego światłocienia. „The Last Showgirl” to wizualna uczta – od klimatycznych zdjęć neonowych świateł po nostalgiczne ujęcia pustych kulis i garderób. Coppola zręcznie oddaje melancholię świata rewii, który choć pełen blichtru, okazuje się kruchy i efemeryczny.
Czy to przełom w karierze Pameli Anderson?
Nie da się ukryć, że Anderson przyciąga uwagę nie tylko swoim nazwiskiem, ale przede wszystkim dojrzałym podejściem do roli. To jej najpoważniejsza i najbardziej wymagająca kreacja w dotychczasowej karierze – i warto zauważyć, że doskonale sobie z nią radzi. Czy „The Last Showgirl” otworzy przed nią drzwi do ról dramatycznych? Jedno jest pewne: to film, który warto zobaczyć, by przekonać się, że Anderson ma do zaoferowania znacznie więcej niż przeszłość w kostiumie kąpielowym.
„The Last Showgirl” to film o końcach i nowych początkach. To historia o tym, że warto zmierzyć się z przeszłością, aby odnaleźć przyszłość. Polska premiera już niedługo.