fot. dzięki uprzejmości MGM Amazon Studios

„After the Hunt”: Guadagnino wciąga nas w akademicki labirynt kłamstw

Luca Guadagnino od lat ma dar do opowiadania historii, które drążą w pamięci jak drzazga. Od zmysłowego „I Am Love” po melancholijne „Call Me By Your Name” – zawsze szukał momentu, w którym codzienność zaczyna pękać, a pod powierzchnią wychodzą emocje, których wolelibyśmy nie widzieć. „After The Hunt”, pokazane premierowo w Wenecji, to jego najnowsze prowokacyjne dzieło – tym razem osadzone w świecie akademickiej elity. Nie jest to jednak film o filozofii, lecz o polityce, władzy i o tym, jak łatwo każdy z nas tworzy własną wersję prawdy.

Uniwersytet jako teatr świata

Kampus Yale, odtworzony z pieczołowitością na planach Shepperton Studios, wygląda jak scenografia do wielkiej tragedii. Gotyckie gmachy i biblioteki z marmurowymi kolumnami mają tu podwójne znaczenie: to świątynia wiedzy, ale też arena walki o status i przetrwanie. Guadagnino pokazuje akademię nie jako ostoję wolnej myśli, lecz jako pole bitwy, gdzie wykładowcy grają o prestiż i pieniądze, a studenci – o własną przyszłość. Nieprzypadkowo przypomina to mikroświat współczesnej polityki czy mediów społecznościowych: wszyscy mówią o prawdzie, ale każdy buduje ją na swój użytek.

Historia kina zna podobne spojrzenia na środowisko akademickie – od „The Paper Chase”, które obnażało bezwzględność elitarnych studiów prawniczych, po „The Social Network”, gdzie Harvard staje się kolebką cyfrowej rewolucji i ludzkiej próżności. Guadagnino wpisuje się w ten nurt, ale robi to na swoich zasadach: zamiast sukcesu czy rywalizacji pokazuje rozpad – moralny, psychiczny i społeczny.

Julia Roberts i jej najtrudniejsza rola

Julia Roberts jako Alma Imhoff jest nie do poznania. To nie gwiazda kina lat 90., tylko kobieta, która całe życie zamieniła w performance – zarówno w auli, jak i w domu. Walczy o etat, jednocześnie skrywając własne sekrety, które mogą ją zniszczyć. Roberts gra ją z zimną precyzją: Alma jest fascynująca, ale też niebezpieczna. Nie chcemy być na jej miejscu, ale nie możemy oderwać od niej wzroku.

Obok niej Andrew Garfield w roli Hanka – uwielbianego profesora, którego czar pryska, gdy studentka Maggie (Ayo Edebiri) oskarża go o przekroczenie granic. Garfield, zwykle kojarzony z rolami idealistów czy romantyków, tutaj staje się ucieleśnieniem dwuznaczności: raz wierzymy mu bez wahania, innym razem mamy ochotę go potępić. Edebiri natomiast wnosi energię młodego pokolenia – zagubionego między przywilejem a poczuciem obcości, pełnego ambicji i gniewu.

Cancel culture w wydaniu Guadagnino

Temat oskarżeń seksualnych na kampusie łatwo mógłby zamienić się w agitkę lub moralitet. Guadagnino wybiera trudniejszą drogę: nie pokazuje samego zdarzenia, tylko jego konsekwencje, plotki i narracje, które rosną wokół. Każda z postaci ma swoją „prawdę” – i żadna nie jest wolna od kłamstw czy hipokryzji. To film o cancel culture, ale nie taki, który powie nam, kto jest winny, a kto ofiarą. Zamiast tego reżyser pyta: co robi z nami sam proces publicznego osądzania? Jak wpływa na nasze relacje, na tożsamość, na poczucie lojalności?

W tym sensie „After The Hunt” przypomina kino Alana J. Pakuli z lat 70. („Wszyscy ludzie prezydenta”, „The Parallax View”), które też było o obsesji prawdy i o tym, jak nigdy nie mamy pełnego obrazu. Tu jednak dochodzi współczesny lęk: że prawda nie tyle ginie, co rozpada się na tysiące równoległych wersji, każda równie przekonująca i każda używana jak broń.

Moda jako kod władzy

Nie można pominąć kostiumów Giuli Piersanti. Alma chodzi w prostych, męskich garniturach i bluzkach, które są jej zbroją w świecie akademii. Maggie – choć pochodzi z bogactwa – stylizuje się na skromną studentkę w „vintage looku”, który tak naprawdę kosztuje fortunę. Hank w casualowych jeansach i tatuażach udaje luzaka, choć jego próżność aż kipi. U Guadagnino moda nigdy nie jest dodatkiem – to język, który zdradza status, aspiracje i kłamstwa bohaterów.

Dlaczego ten film dzieli? „After The Hunt” nie ma być wygodny. To film, który jednych wkurzy, bo nie daje odpowiedzi, a innych zachwyci, bo zmusza do rozmowy. Guadagnino świadomie zostawia widza z niedosytem, z pytaniami zamiast pointy. To właśnie jego styl – on nie buduje katharsis, tylko rozdrapuje ranę. I w tym tkwi jego siła. Więc, tak – to nie jest film dla każdego. Ale jeśli ktoś szuka kina, które traktuje widza poważnie i nie boi się zadawać trudnych pytań, „After The Hunt” będzie doświadczeniem nie do zapomnienia. To obraz naszych czasów – czasów, w których prawda stała się walutą, a każdy z nas to gracz w nieustającej grze o reputację.