Valentino Jesień-Zima 2025/2026: Intymność to tylko… teatr?

Intymność – słowo, które kojarzy się z bezpieczeństwem, prawdą o nas samych, a czasem wręcz obietnicą „dotknięcia” tego, co w nas najprawdziwsze. Ale czy na pewno? Nowy projekt „Meta-Theatre of Intimacies”, autorstwa artysty Alessandro, prowokacyjnie pyta, czy to, co uważamy za intymne, nie jest przypadkiem kolejnym spektaklem?

Intymność jako scena, a nie schronienie

Nie oszukujmy się – żyjemy w czasach, gdy prywatność stała się publicznym show, a maski, które zakładamy na co dzień, już dawno przylgnęły do naszej skóry. Alessandro zdaje się brutalnie rozprawiać z romantycznym mitem intymności jako przestrzeni prawdy. Czy naprawdę mamy „prawdziwe ja”, czy raczej niekończący się performance, który zmienia się zależnie od sytuacji? Jak czytamy w manifeście Alessandro:

Nie istnieje ostateczne obnażenie, które pozwoliłoby nam stanąć twarzą w twarz z naszym prawdziwym ja. Bo to, co nazywamy autentycznością, to też tylko kolejna warstwa scenografii naszego życia.

Trudno się z tym nie zgodzić. Ile razy my sami, przebierając się, malując, zakładając nowe ubranie czy kreując swój wizerunek w social mediach, gramy?

Publiczna toaleta – nowa świątynia intymności?

Najbardziej zaskakującym aspektem projektu jest wybrana przestrzeń: publiczna toaleta. Miejsce, które z jednej strony wydaje się ostatnim bastionem prywatności, a z drugiej – jest kompletnie publiczne, anonimowe, „niczyje”. Toaleta jako “heterotopia” (według teorii Michela Foucault) staje się tu symbolem zawieszenia między tym, co prywatne, a tym, co publiczne. Przestrzeń, w której możemy być sobą – albo przynajmniej udawać, że jesteśmy. Miejsce, gdzie zaczyna się i kończy wiele rytuałów związanych z naszym ciałem, naszą cielesnością, seksualnością, emocjami.

Toaleta jako dystopijna, lynchowska przestrzeń, wolna od społecznych kodów, gdzie intymność odzyskuje swoje polityczne znaczenie.

Alessandro Michele

Przyznam szczerze – ta koncepcja mnie na początku mocno zdziwiła, ale potem… uwiodła. W świecie, gdzie nawet łóżko przestało być przestrzenią prywatną (głównie dzięki social mediom), toaleta staje się ostatnim „teatrem intymności”, w którym każdy z nas musi (chce?) odegrać swoją rolę.

Intymność nie jako prawda, ale jako wybór

„Meta-Theatre of Intimacies” to propozycja odwrócenia myślenia o intymności. Nie jako ostatecznej, niezmiennej prawdzie o nas samych, ale jako ciągłym akcie wyboru: kim chcemy być, co chcemy pokazać, co ukryć. Cytując Wittgensteina, którego myśl mocno przebija się przez tekst manifestu:

To, co zewnętrzne, zawiera w sobie całą głębię.

Czyli: nasza powierzchowność, nasza stylizacja, nasza gra – to wszystko JEST nami. Nie ma „wnętrza”, które da się oddzielić od „zewnętrza”?

Intymność jako polityczny gest

Co więcej – Alessandro przypomina, że intymność to także polityka. To, co robimy z naszym ciałem, jak je pokazujemy lub nie, to akty, które mają znaczenie społeczne. Szczególnie w świecie, który próbuje nas nieustannie kategoryzować – jako kobiety, mężczyzn, osoby niebinarne, hetero, queer. Intymność staje się więc aktem oporu, walki o własną tożsamość. A teatr (meta-teatr) pozwala nam tę walkę rozegrać po swojemu.

Czy jesteśmy gotowi na ten teatr?

„Meta-Theatre of Intimacies” to projekt, który stawia niewygodne pytania. Takie, na które nie ma łatwych odpowiedzi. Ale może dlatego warto się z nim zmierzyć. Bo w świecie, który oczekuje od nas nieustannej szczerości (ale na warunkach, które ktoś inny ustala), może warto na nowo przemyśleć, czym jest intymność. I może warto zaakceptować, że tak naprawdę każdy z nas gra – i to wcale nie jest złe.