fot. materiały prasowe

FELIETON: Czy to koniec nowych nazwisk w światowej modzie?

Gra w gorące krzesła trwa w najlepsze. Kryzys ekonomiczny dodatkowo zachęca do zabawy. Wielu projektantów o ogromnej renomie pozostaje bez zatrudnienia. Dzieje się tak, ponieważ w ostatnich latach obserwowana była raczej tendencja zatrudniania na pustoszejące stanowiska dyrektorów kreatywnych młodych talentów z wewnątrz firmy. Druga popularna opcja to było wręcz polowanie na uzdolnioną młodzież ze struktur projektowych innych marek. Jest to droga rozwojowa, bo przynajmniej nie obserwuje się sytuacji, gdzie pięć ogromnych nazwisk na krzyż wymienia się domami mody.

Ostatnie wydarzenia pokazują jednak, że często młodzi projektanci mają o wiele cięższe zadanie. Valentino ogłaszając, że Alessandro Michele zostanie ich nowym dyrektorem kreatywnym, wywołał niemałą sensację. Brano tutaj pod uwagę wyłącznie dwie opcje: Alessandro lub kogoś no name. Michele jest to projektant o bardzo zdefiniowanej estetyce i każde duże nazwisko w projektowym świecie ma podobnie. Zatem nie da się ukryć, że kreator został zatrudniony dzięki swojej wizji, a nie talentowi, tak jak jest to w przypadku nazwisk mniej znanych, czy wcale nieznanych. Nawet jeśli jego wyobrażenie Valentino nie przylgnie mocno do kodów marki, to na swój sposób zostanie mu to wybaczone, bo po niepisanej królu maksymalizmu można się było tego spodziewać.

Co zatem z młodymi projektantami? Oczywiście wielu z nich świetnie sobie poradziło ze stawianymi wyzwaniami. Przeszli do kategorii nazwisk z dużą renomą. Mamy jednak kryzys ekonomiczny, a przez to wymagania stawiane przez marki są coraz większe. Ich moda ma się przede wszystkim sprzedawać, zatem często nie mają takiej wolności twórczej, jak bardziej doświadczeni koledzy. Młodzi twórcy są również bacznie obserwowani. Często tworzą wizję dla marki po raz pierwszy, z czego są rozliczani, a opinia publiczna ma tutaj większą śmiałość, jeśli chodzi o analizowanie ich pracy.

Doskonałymi przykładami będą tutaj Sean McGirr z Alexandra McQueena czy Sabato De Sarno z Gucci. Po debiutanckim pokazie McGirra wylało się na niego wiadro pomyj, zarzucono mu, że zrujnował dziedzictwo marki. Ludzie nie znali jego estetyki, zatem zupełnie nie byli przygotowani na to, czego doświadczą. Być może zabrakło tutaj również doświadczenia w interpretacji kodów marki. Można podejrzewać, że projektant z bardziej sprecyzowaną wizją miałby w tym wypadku łatwiej, bo byłaby ona brana pod uwagę przy ocenie. Jeśli chodzi o De Sarno, to jego pomysł na markę się podoba, ale prognozy mówią, że nie będzie on w stanie odbić się od dna Gucci i grupy Kering.

Co dalej? Nie można tego stwierdzić w tym momencie. Na pewno poszukiwanie młodych talentów jest bardzo istotne, branża mierzy się przecież ze starzeniem się twórców i ich odchodzeniem na zasłużone emerytury. Pewne jest to, że dalsze tendencje poznamy wkrótce. W tym momencie jest dużo pustych wakatów, wielu znakomitych projektantów pozostaje bez zatrudnienia, talenty, jak to talenty, mogą zostać odkryte w każdym momencie. Docenić należy to, że możliwości w tej kwestii są bardzo duże.